Dawno nie pisałam Wam o peelingu, który jest przeznaczony strikte do pielęgnacji buzi. W tej kwestii bardzo często sięgam po wytwory Farmony, choć są to bardzo mocno zdzieraki- nie podrażniają mojej buzi i nadają jej promiennego wyglądu. Dziś będzie jednak o produkcie, który w ostatnimi czasy wyparł Farmonę ;)
Codzienny scrub do twarzy- Planeta Organica Morze Martwe
Od producenta: Morze Martwe jest unikalnym naturalnym źródłem soli i borowin o niezwykłych właściwościach. Zawarte w nich biologicznie aktywne substancje posiadają sprawdzone lecznicze i odmładzające właściwości, podciągają i wygładzają skórę, sprzyjają regeneracji. Codzienny scrub do twarzy – to unikalny środek dla efektywnej walki ze zmianami skóry związanymi z wiekiem. W jego skład wchodzi 12 minerałów Morza Martwego, które posiadają udowodnione działanie poprawiające stan skóry, działanie tonizujące i odmładzające. Scrub zawiera certyfikowane organiczne składniki, które efektywnie pielęgnują skórę. Rozdrobnione pestki jordańskiej pistacji pięknie oczyszczają i wygładzają skórę, przywracając jej świeżość i gładkość. Organiczna oliwa z oliwek, bogata w witaminy E i F, nasyca skórę odżywczymi substancjami i wilgocią, podnosi jej elastyczność. Scrub zrównuje powierzchnię skóry, sprzyja jej regeneracji, podnosi efektywność dalszych zabiegów.
Opakowanie: Plastikowa tubka.
Konsystencja: Kremowa z drobinkami.
Zapach: Pistacjowy.
Cena/dostępność: 10,20zł do kupienia tutaj.
Moja opinia: Peeling mieści się w plastikowej tubce o pojemności 75ml. Jest ona wykonana z miękkiego plastiku, dlatego łatwo wydobyć produkt do końca. Z tyłu opakowania czekają na nas wszystkie potrzebne informacje takie jak- sposób użycia czy skład kosmetyku. Konsystencja ma mleczny kolor, są w niej zatopione drobinki peelingujące. Jeśli dobrze się przyjrzycie to ujrzycie je na zdjęciu.
Zapach jest bardzo przyjemny- wręcz pistacjowy. Utrzymuję się zarówno podczas używania jak i już sporo czasu po zakończeniu aplikacji. Używam tego peelingu oczywiście jako dopełnienie demakijażu- sprawdza się w tej roli świetnie. Do umycia całej buźki, wystarczy naprawdę niewielka ilość produktu, scrub bardzo dobrze radzi sobie z usuwaniem pozostałości po makijażu, sprawia, że skóra jest niezwykle wygładzona i przyjemna w dotyku. Nie mogę nie wspomnieć o tym jak świetnie radzi sobie z usuwaniem martwego naskórka, mimo tego, że wcześniej wspomniane drobinki są niewielkich rozmiarów. Moja twarz po użyciu jest niezwykle rozpromieniona a przede wszystkim- świeża.
Jestem zadowolona z działania tego peelingu, sprawuje się wprost idealnie :)
Znacie? Macie? Lubicie?
Addicted to cosmetics
Mam bardzo dobre skojarzenia z tą marką. Jeśli nie próbowałaś to koniecznie sprawdź naturalny scrub na bazie masła shea. Jest genialny :)
OdpowiedzUsuńI co zadecydowałaś? :) Kupujesz króliśka? :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki, ale w sumie nie żałuję.
OdpowiedzUsuńNie widzialam tego produktu w moim sklepie jeszcze. Może warto się temu przyjrzeć blizej :)
OdpowiedzUsuńJa lubię dość mocne zdzieraki.
OdpowiedzUsuńNie znam go. Póki co używam morelowo-orzechowego z Sorai, w kolejce czeka już jeden z banii agafii:) I na kolejny tez już mam plan:)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za scrubkami, obecnie morduję morelowy od Soraya ;)
OdpowiedzUsuńMi ostatnio spodobała sie pasta od ziaji :) Miałaś?
OdpowiedzUsuńnje:<
UsuńI właśnie zaczęłam żałować, że go nie wrzuciłam do koszyka podczas zakupów w Kalinie a oglądałam go :(
OdpowiedzUsuńnie miałam go jeszcze.
OdpowiedzUsuńObecnie męczę pastę z Ziaji Liście manuka, ale chętnie później przetestuję Twój wynalazek - nie ukrywam, że kusi mnie zapachem :D
OdpowiedzUsuńSuper, że tak dobrze się sprawdza :) Ja do twarzy od dawna używam tylko peelingów enzymatycznych :)
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę w takim razie :)
OdpowiedzUsuńNie znam tego peelingu. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**