O tym, że uwielbiam peelingi wie praktycznie każdy, kto śledzi tę stronę. Bardzo często ich używam i lubię poznawać coraz to nowsze firmy. W kwestii pielęgnacji ciała bardzo rzadko wracam do jednego produktu, najzwyczajniej w świecie wolę poznawać wciąż nowe. :-) Taką właśnie nowością, był dla mnie kosmetyk marki Bomb Cosmetics. Nigdy wcześniej nie miałam ich żadnego produktu więc byłam bardzo ciekawa jak się spisze. Jeżeli jesteście ciekawi, czy mi się podobał, to zapraszam do dalszej części wpisu.
Peeling pod prysznic Pink Marmalade- Bomb Cosmetics
Od producenta: Drobnoziarnisty peeling na bazie oleju ze słodkich migdałów z dodatkiem naturalnych olejków eterycznych z trawy cytrynowej oraz szałwii, które dodadzą skórze blasku.
Nabierz pełna garść tego maślanego, pieniącego się i delikatnie ziarnistego scrubu i masuj nim skórę okrężnymi ruchami. Zmyj po użyciu.
Opakowanie: Plastikowy słoiczek o pojemności 400ml.
Konsystencja: Gęsta, zbita, nasączona olejkami.
Zapach: Słodki, trochę różany. Utrzymuje się na skórze i wypełnia całą łazienkę.
Cena/dostępność: Za kubełek o pojemności 400ml musimy zapłacić około 40zł, nigdy nie widziałam ich stacjonarnie, ale można je dostać w wielu sklepach online.
Moja opinia: Peeling jest zamknięty w bardzo wygodnym opakowaniu. "Kubełek" ma 400ml pojemności więc całkiem sporo. Na opakowaniu czekają na nas informacje takie jak sposób użycia, skład, wszystko co może się przydać. Słoiczek jest wygodny, bez problemu możemy wydobyć z niego peeling do końca, bez obaw, że cokolwiek się zmarnuje. Transportowałam jednak ten peeling i trzeba przy tym uważać, bo sporo olejku może się wylać. Konsystencja ma jasnoróżowy kolor, jest gęsta i zbita, ale pod wpływem ciepła dłoni łatwo wydobyć go z opakowania. Kosmetyk jest wydajny, dostałam od koleżanki około połowę opakowania i pomimo dosyć częstego używania jeszcze mi się skończył.
Jedyne do czego muszę się przyczepić, to konsystencja, która czasami nie "oblepia" skóry, a spada do wanny... jest to mocno uciążliwe, ale idzie się do tego przyzwyczaić i nauczyć się używać go tak, żeby nie lądował w wannie.
Ostatnio mój rytuał pielęgnacyjny wygląda następująco- najpierw jakiś dobry peeling, albo żel, w przypadku użycia żelu później czas na balsam/masło, a jeśli używam zdzieraka to potem wybieram jakieś mydełko. Ostatnimi czasy często sięgam po mydła naturalne, które bardzo dobrze działają na skórę mojej twarzy. Zdecydowanie warto wprowadzić je w swój codzienny pielęgnacyjny rytuał. Skóra mocno nam się odwdzięczy.
Cieszę się, że wypróbowałam peeling tej marki- działanie mnie urzekło i jestem ciekawa jak spisałaby się u mnie inna wersja... np. borówkowa, na myśl o jej zapachu sama się do siebie uśmiecham. :D
Znacie kosmetyki tej marki? Miałyście ten peeling?
---------------------------------------------------------------------------
Obserwuj mój:
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Obserwuj mój:
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Ruda
Brzmi bardzo smacznie ;) O zapachu borówki mam produkt z Biolove i ten zapach to po prostu poezja :)
OdpowiedzUsuńgenialne konsystencja!!!
OdpowiedzUsuńPeelingów tej marki nie miałam okazji używać, ale ich żel do mycia twarzy wspominam bardzo dobrze. Zapach Pink Marmalade raczej nie przypadłby mi do gustu, ale wersja borówkowa brzmi obiecująco.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie kuszą mnie ich kosmetyki!
OdpowiedzUsuńSzczerze widzę go po raz pierwszy :) w sumie całkiem dobrze się prezentuje pod kątem wyglądu i tego co napisałaś :) może wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńchciałabym.. :D
OdpowiedzUsuńwygląda kusząco :)
OdpowiedzUsuńNiezły słodziak z niego <3
OdpowiedzUsuńnigdy nie miałam tych peelingów, ale kuszą niesamowicie! :D
OdpowiedzUsuńJuż samo opakowanie zachęca do wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam go, mam jeszcze odrobinę, pachnie jak oranżadka.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie peelingi i chyba skusze się na ten :D
OdpowiedzUsuńhttp://allegiant997.blogspot.com/2016/09/sztuczne-rzesy-i-dzien-chopaka.html