Cześć,
Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją kolejnej maski z Garniera. W poprzednich postach pisałam Wam już o wersji bananowej i z jagodami goji, a dziś czas na makadamię. Jeśli jesteście ciekawi jak się u mnie sprawdziła, to standardowo zapraszam do dalszej części dzisiejszego wpisu. :)
Od producenta: Maska na włosy Garnier Fructis Macadamia Hair Food stanowi niezastąpiony zabieg w rytuale pielęgnacji włosów. Podaruj im chwilę regeneracji, za co odwdzięczą się swoją witalnością i urodą.
Opakowanie: Maska jest zamknięta w całkiem wygodnym słoiczku o pojemności 390ml.
Konsystencja: Nie spływa z dłoni, ale też nie jest specjalnie gęsta.
Zapach: Jest lekko orzechowy, ale nie jest ciężki, na włosach utrzymuje się całkiem długo.
Cena/dostępność: Za opakowanie musimy zapłacić około 20zł - maska jest dostępna już w
większości sklepów i drogerii online. Ja swój egzemplarz kupiłam na iperfumy.pl :)
Moja opinia: Maska jest zamknięta w całkiem wygodnym słoiczku o pojemności 390ml. Lubię takie opakowania, bo nigdy nie miałam problemu z tym, żeby wydobyć ją ze środka. Z tyłu czekają na nas standardowo podstawowe informacje, takie jak sposób użycia, czy skład. Kolor maski jest jasny, nie jest ona specjalnie gęsta, ale też nie spływa z dłoni więc nie ma źle.
Zapach, który jest lekko orzechowy, utrzymuje się na włosach całkiem długo. Lubię ten aromat więc jestem zadowolona. Przejdę do meritum, czyli działania. Poprzednie dwie maski z tej serii spisały się u mnie naprawdę super. Do tej na początku podeszłam sceptycznie, bo miałam wrażenie, że obciąża moje włosy i sprawia, że się szybciej się przetłuszczają... Jak się okazało - sekret tkwił w ilości. W momencie, gdy zaczęłam nakładać na swoje pasma niewielką ilość tej maski i później standardowo rozczesywałam ją na włosach szczotką - efekt był rewelacyjny! Moje kłaki po takim użyciu są świetnie nawilżone, wygładzone, a przy tym nie odstają we wszystkie strony i całkiem przyjemnie lśnią. Maska świetnie dyscyplinuje włosy. Sięgam po nią zawsze, gdy moje kudły wymagają większej dyscypliny i efekty po zastosowaniu są świetne.
Chociaż na podium nadal zostaje wersja z jagodami goji, ta maska spisała się naprawdę fajnie i w przyszłości może do niej wrócę. Jeśli u Was się nie sprawdza - polecam wypróbować ją na kilka sposób. Stwierdzenie, że mniej znaczy więcej, jak najbardziej się tutaj sprawdza. Miałyście okazję ją używać?
---------------------------------------------------------------------------
Obserwuj mój:
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Ruda
Słyszałam dużo dobrych rzeczy o tej masce. Jak zdenkuję swoje chętnie przetestuję;)
OdpowiedzUsuńW zapasach mam wersję z Papają, jeszcze jej nie używałam, a już mnie kuszą pozostałe :D
OdpowiedzUsuńNigdzie nie mogę znaleźć tego wariantu zapachowego 🤔
OdpowiedzUsuńUżywałam Jagody Goji, tą mam w planach przetestować. :)
OdpowiedzUsuńTen rodzaj akurat nie za bardzo mnie kusi, ale banan i jagody goji jak najbardziej :D
OdpowiedzUsuńMnie akurat ta wersja kusi najmniej :p Bananową już miałam, w planach mam jagody goji i papaję :D
OdpowiedzUsuńOd dawna planuję poznać tę serię i widzę, że warto :)
OdpowiedzUsuńLubiłam ją chociaż raczej nie skuszę się na ponowny zakup ;/
OdpowiedzUsuńUwielbiam orzechowe zapachy, ale staram się unikać kosmetyków dużych koncernów...
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji stosować masek z tej serii, ale chyba najwyższa pora to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńJeszcze ich nie miałam, choc jest jakiś boom na nie, to mnie jeszcze nie pokusiła :)
OdpowiedzUsuńNa ten moment z Hair Food używałam wersji Papaya, teraz kupiłam maskę bananową. Możliwe, że kiedyś wypróbuję również kolejne dwie, chyba, że ta bananowa w pełni mnie usatysfakcjonuje :)
OdpowiedzUsuń