Cześć,
Jeżeli śledzicie mnie, chociaż w miarę uważnie... tutaj albo na instagramie, to na pewno wiecie, że uwielbiam kosmetyki z Bielendy.
Miałam ich już całą masę, a drugie tyle mnie jeszcze kusi i pewnie
prędzej czy później, wyląduje w mojej kosmetyczce. Dzisiaj chciałabym
Wam trochę napisać o ostatniej już maseczce z serii Juicy Jelly.
W archiwum znajdziecie recenzję wersji ananasowej i arbuzowej, a na sam
koniec zostawiłam kiwi. Maseczka znalazła się w moim kwietniowym denku,
dlatego myślę, że to najwyższa pora, żeby coś o niej napisać. :)
Właściwości:
dokładnie myje i oczyszcza całą twarz
usuwa czarne kropki zaskórników i nadmiar sebum
wygładza i zmiękcza skórę
usuwa obumarłe komórki skóry
głęboko nawilża i intensywnie odżywia
Sposób użycia:
Nanieś na wilgotną twarz, delikatnie masuj, a potem dokładnie opłucz wodą. Omijaj okolice oczu. Stosuj 1-3 razy w tygodniu.
Opakowanie: Maska jest zamknięta w słoiczku o pojemności 50 g.
Konsystencja: Ma zielony kolor, jest lekko żelowa i już na pierwszy rzut oka widać, że jest w niej zatopiona cała masa drobinek.
Zapach: Jeżeli chodzi o zapach tej maski to moim zdaniem nie przypomina kiwi. Bardziej czuć tutaj właśnie kaktusa i jakieś trudne w identyfikacji kwiaty. Niemniej jednak jest przyjemny i zdecydowanie umilał mi stosowanie.
Cena/dostępność: Za opakowanie tej maski musimy zapłacić około 15-19 zł. Ja swój egzemplarz upolowałam na Notino.pl... znajdziecie tam wszystkie wersje masek Juicy Jelly.
Moja opinia: Maseczka jest zamknięta w wygodnym opakowaniu o pojemności 50 ml. Słoiczek jest bardzo wygodny, nie miałam nigdy żadnych problemów z tym, żeby wydobyć maskę z opakowania. Wystarczyła mi na jakieś nie wiem 8-10 użyć więc praktycznie tak samo, jak inne maski z tej serii. :) Konsystencja ma zielony kolor i już na zdjeciach możecie zobaczyć, że jest żelowa i ma w sobie zatopione sporo drobinek zdzierających. Nie ukrywam, że bardzo polubiłam się z tymi maskami właśnie ze względu na ich konsystencję, która po prostu jest przyjemna w dotyku i umila całą aplikację. :) Zapach może rozczarować te osoby, które liczyły tutaj na woń kiwi, ale moim zdaniem i tak jest bardzo ładny... czuć chyba właśnie kaktusa, który jest wymieszany z jakimiś innymi, kwiatowymi aromatami. Trudno powiedzieć z jakimi. ;)
Jak już zapewne zauważyłyście, jest to kosmetyk 2w1, dlatego można po niego sięgać zarówno wtedy gdy mamy ochotę na peeling, jak i na maseczkę. Jeżeli chodzi o peelingowanie to jestem bardzo zadowolona z działania tego kosmetyku. Białe drobinki rewelacyjnie radziły sobie z usuwaniem suchych skórek, a buzia po użyciu była wygładzona i bardzo przyjemna w dotyku. Ja tak właściwie zawsze robiłam sobie najpierw krótki peeling, a później zostawiałam ten produkt na chwilę na buzi - efekty były całkiem zadowalające. Moja twarz była odświeżona, zmatowiona i delikatnie odświeżona. Nie zauważyłam jednak jakiegoś wybitnego zwężenia porów, czy maksymalnego oczyszczenia, ale i tak bardzo tę maskę polubiłam. Pytałyście mnie kiedyś, która z masek sprawdza się najlepiej i tak szczerze mówiąc... trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Moim zdaniem każda z nich jest ciekawa i warta wypróbowania. W internecie najwięcej pochwał zbiera chyba wersja z ananasem i tak w sumie się nie dziwię... pachniała obłędnie. :)
Miałyście okazję wypróbować maseczki z serii Juicy Jelly? Jak się u Was sprawdziły? A może dopiero planujecie ich zakup?
---------------------------------------------------------------------------
Obserwuj mój:
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Ruda
Maska wygląda świetnie, jestem bardzo ciekawa jej.
OdpowiedzUsuńJa miałam kiwi i ananasa i dla mnie właśnie ananas był lepszy :)
OdpowiedzUsuńMam wersję ananasową, jest całkiem przyjemna. Bardzo lubię kosmetyki Bielenda! :)
OdpowiedzUsuńMuszę go wyprobowac :) wyglada oblednie,chcialoby się go zjeść:))
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam, wszystko przede mną :D Za nowościami Bielendy trudno nadążyć, jest ich tak wiele i są mega kuszące, że stojąc w drogerii nie wiem co kupić, bo wszytko bym wzięła :)
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ochotę na te maski, ale zawsze jakoś pooglądam i odkładam na półkę. Chyba pora się na nie skusić :)
OdpowiedzUsuńJa mam ananasową i arbuzową, ale szału nie ma, muszę w końcu je zużyć ;)
OdpowiedzUsuńJakąś maseczkę z tej serii mam w zapasach, ale już nawet nie pamiętam jaką.
OdpowiedzUsuńWłaśnie ta wersja była moją ulubioną ze względu na usuwanie suchych skórek :D
OdpowiedzUsuńNie mialam ale fajna maseczka
OdpowiedzUsuńNie miałam tych maseczek, ale kuszą mnie :) Pewnie za jakiś czas się skuszę na jedną z nich :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię maseczki, ale tej jeszcze nie miałam okazji przetestować. Z chęcią przy następnych zakupach wrzucę ją do koszyka.
OdpowiedzUsuńCarrrolina Blog-klik
już kiedyś kiedyś czytałam o nich ;) ale jakoś mnie nie zaciekawiły ;)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo naturalnie:)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie, nie mogę używać takich peelingów :(
OdpowiedzUsuń