Cześć,
Przychodzę
do Was dzisiaj z kolejną wersją peelingu z serii Exotic Paradise. Tym
razem opowiem Wam trochę egzemplarzu regenerującym, który przepięknie
pachnie papają. Uważam, że ta seria od Bielendy jest bardzo udana i w
niedalekiej przyszłości planuję wypróbować również ostatni scrub,
którego jeszcze nie miałam, no i oczywiście olejki pod prysznic.
Regenerujący peeling cukrowy — Bielenda Exotic Paradise Papaya
Skóra po każdym użyciu była bardzo przyjemna w dotyku, mięciutka, gładka i nawilżona. Co więcej — całemu pielęgnacyjnemu rytuałowi towarzyszył przepiękny i bardzo soczysty aromat, który utrzymywał się jeszcze przez chwilę po wyjściu z łazienki. Nie miałam żadnych problemów z tym, żeby zużyć ten scrub do końca, a w moich zapasach czeka jeszcze wersja z figą, o której za jakiś czas na pewno Wam napiszę. Jeżeli nie miałyście jeszcze okazji wypróbować peelingów Exotic Paradise, to uważam, że zdecydowanie warto to nadrobić, bo to przepięknie pachnące i całkiem mocne zdzieraki.
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Od producenta: Peeling do ciała Bielenda Exotic Paradise Papaya usunie ze skóry obumarłe komórki i zapewni jej doskonałą miękkość. Właściwości: rewitalizuje skórę, usuwa obumarłe komórki skóry, poprawia ukrwienie skóry, pozostawia skórę delikatną i miękką.
Opakowanie: Peeling jest zamknięty w wygodnym słoiczku o pojemności 350 g.
Konsystencja: Przypomina galaretkę, ale już na pierwszy rzut oka widać w niej zatopioną całą masę drobinek zdzierających.
Zapach: Jest totalnie obłędny... iście owocowy i letni. Papaja pachnie tutaj owocowo, a zarazem bardzo słodko i naprawdę przyjemnie.
Cena/dostępność: Za opakowanie musimy zapłacić około 18 zł. Ja swój egzemplarz dorwałam na moim ulubionym Notino.pl. :)
Moja opinia: Ten
scrub z serii Exotic Paradise również otrzymujemy w bardzo wygodnym
opakowaniu o pojemności 350 g. Wspominałam Wam już wiele razy, że lubię
takie słoiczki, ponieważ nie mam później żadnych problemów z tym, żeby
zużyć dany kosmetyk do końca. Na opakowaniu czekają na nas również takie
podstawowe informacje jak sposób użycia, czy skład. Konsystencja ma
pomarańczowy kolor, jest lekko galaretowata i można w niej zauważyć całą
masę drobinek zdzierających. Te drobinki świetnie zdzierają martwy
naskórek i radzą sobie nawet z bardziej problematycznymi partiami ciała,
takimi jak, chociażby łokcie, czy stopy. Scrubu używałam zarówno na
sucho, jak i na mokro. Na sucho wtedy, gdy chciałam wykonać naprawdę
mocny masaż, a na mokro wtedy, gdy nie zależało mi na aż tak mocnym
uczuciu zdarcia martwego naskórka.
Skóra po każdym użyciu była bardzo przyjemna w dotyku, mięciutka, gładka i nawilżona. Co więcej — całemu pielęgnacyjnemu rytuałowi towarzyszył przepiękny i bardzo soczysty aromat, który utrzymywał się jeszcze przez chwilę po wyjściu z łazienki. Nie miałam żadnych problemów z tym, żeby zużyć ten scrub do końca, a w moich zapasach czeka jeszcze wersja z figą, o której za jakiś czas na pewno Wam napiszę. Jeżeli nie miałyście jeszcze okazji wypróbować peelingów Exotic Paradise, to uważam, że zdecydowanie warto to nadrobić, bo to przepięknie pachnące i całkiem mocne zdzieraki.
Znacie ten peeling? Używałyście już produktów Exotic Paradise od Bielendy?
---------------------------------------------------------------------------
Obserwuj mój:
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Ruda
Chwilowo miałam przerwę od nich i poznałam w międzyczasie super produkt (na dniach napiszę o nim), ale ogólnie uwielbiam tą serię i muszę przetestować jeszcze.. 3 warianty :D
OdpowiedzUsuńMiałam Pitaję i Melona, dobrze się u mnie sprawdziły. Ten też chętnie wypróbuję. :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemny!
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale zapowiada się kusząco :)
OdpowiedzUsuńo ludu ale aromatyczny on musi być:D
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z tym peelingiem. Z ciekawości chętnie bym go przetestowała :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
wyglada calkiem zachecajaco:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten peeling! Świetnie pachnie i super złuszcza naskórek!
OdpowiedzUsuń