Cześć,
jeżeli tylko śledzicie mnie regularnie tutaj, albo na instagramie, to doskonale wiecie, że uwielbiam kosmetyki z Bielendy. Ich nowości pojawiają się jednak tak często, że nigdy za nimi nie nadążam. Seria Botanical Clays
kusiła mnie od dawna, a dopiero ostatnio miałam okazję wypróbować ich
różową pastę, o której Wam właśnie dzisiaj opowiem. Jesteście ciekawi,
jak się u mnie sprawdziła? :)
Pasta do mycia twarzy z glinką różową Botanical Clays — Bielenda
Od producenta: Wegańska pasta do mycia twarzy delikatnie ale równocześnie szybko i skutecznie oczyszcza i odświeża trudną i wymagającą cerę suchą i odwodnioną, również wrażliwą. Roślinna formuła łączy znaną i cenioną od lat glinkę różową oraz jagody acai, co zapewnia skórze głębokie oczyszczenie, detoks i nawilżenie. Pasta błyskawicznie oczyszcza skórę z toksyn i innych zabrudzeń, eliminuje powodujące dyskomfort, nieprzyjemne uczucie napięcia i pieczenia skóry. Zapewnia cerze wszystko, czego potrzebuje na etapie oczyszczania, nie wysusza, koi, wspomaga nawilżenie i regenerację, doskonale przygotowuje skórę do dalszej pielęgnacji.
Skład: Aqua (Water), Kaolin, Glycerin, Calamine, Polysorbate 20, Magnesium Aluminum Silicate, Lactic Acid, Coco Glucoside, Montmorillonite, Illite, Sodium Cocoyl Alaninate, Euterpe Oleracea (Assai) Fruit Extract, Maltodextrin, Panthenol, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Parfum (Fragrance), Limonene.
Opakowanie: Pasta jest zamknięta w poręczną butelkę o pojemności 30 ml.
Konsystencja: Rzadka, nie przypomina pasty.
Zapach: Lekko orientalny, ale całkiem przyjemny.
Cena/dostępność: Za opakowanie musimy zapłacić około 18 zł, niemniej jednak ten kosmetyk można upolować w promocji nawet za 12 zł.
Moja opinia: Ta pasta jest zamknięta w całkiem wygodne opakowanie o
pojemności 30 ml. Butelka jest przeźroczysta, a dzięki temu, że została
wyposażona w wygodny dozownik — nie miałam żadnych problemów z tym, żeby
zużyć ją do końca. Z tyłu opakowania czekają na nas wszystkie
podstawowe informacje, takie jak sposób użycia, czy skład. Konsystencja
ma lekko różowy kolor i zupełnie nie przypomina pasty... jest rzadka,
wręcz przelewa się przez palce, co oczywiście przekłada się też na
niezbyt dobrą wydajność tego produktu. Zapach jest przyjemny, delikatny,
a zarazem z takimi orientalnymi nutami. Nie utrzymuje się zbyt długo,
tak właściwie jest wyczuwalny tylko przy aplikacji. A ta aplikacja jest
taka, o... przeciętna. Niby ten kosmetyk dobrze oczyszcza buzię i ją
wygładza, z drugiej strony pozostawia jednak takie niezbyt przyjemne
uczucie ściągnięcia na skórze, którego bardzo nie lubiłam. Niestety po przedostaniu się do oczu, robiły się one całe czerwone i niemiłosiernie mnie piekły. Niemniej
jednak to nic, biorąc pod uwagę, że po każdym użyciu tej pasty na mojej
skórze wprost roiło się od bolących zaskórników. Dawałam jej szansę
kilka razy i kolejnego dnia od użycia zawsze było to samo, więc niestety
jestem pewna, że to ona jest winowajcą. :( Z
tego też względu zużyłam ją później do golenia nóg i jestem pewna, że
ponownie się nie spotkamy. Ogólnie nie kusi mnie już w ogóle seria Botanical Clays, chociaż początkowo miałam ochotę wypróbować jeszcze krem i peeling.
Ta pasta bardzo mnie rozczarowała. Jest to chyba najgorszy kosmetyk z tej firmy, jaki miałam okazję używać. Szkoda! A Wy znacie tę serię?
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Mam ją w zapasach i teraz trochę się boję po nią sięgać. :D
OdpowiedzUsuńO paście nigdy nie słyszałam. Szkoda że się nie spisał
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
szkoda, że się nie sprawdziła.
OdpowiedzUsuńNo jestem w szoku! Miałam na nią ochotę, bo nie słyszałam ani jednej złej opinii o niej. Ale już chyba nie chcę, chociaż ogólnie płyn micelarny z tej serii lubiłam. Dla mnie zapach był taki jakby cierpki, lekko kwaśny - bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńKochana nie ma w tej serii peelingu, więc może miałaś pisać, że chcesz płyn, nie peeling?
A miałam nadzieję, że będzie lepsza :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie zapowiadała się ta pasta, szkoda, że Cię rozczarowała, bo miałam ochotę ją wypróbować...
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę taką pastę ;) Dobrze wiedzieć, że się nie sprawdziła...
OdpowiedzUsuńmyślałam, że to fajny produkt, a tu takie rozczarowanie, jeśli szczypie w oczy to ja podziękuję!
OdpowiedzUsuńMyślałam, że będzie lepszy. Mnie też by zapewne piekło w oczy, więc sobie ją podaruje.
OdpowiedzUsuńKurczę, a miałam ochotę poznać tę serię. Chyba jednak zostanę przy innych.
OdpowiedzUsuńNie znam, może i dobrze :D ale glinki sypkie bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńJa także uwielbiam Bielendę. Niestety tego nie poznałam jeszcze.
OdpowiedzUsuńjakoś mnie nie korci ta pasta choć z konsystencji wygląda uroczo
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak źle skończyła się przygoda z tą "pastą" :/
OdpowiedzUsuńUuuu... Szkoda, że się nie sprawdziła, bo na pierwszy rzut oka wygląda zacnie ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak mocno Cię rozczarowała ta pasta. Ogólnie to wydaje mi się, że jest to dość mała pojemność jak na taki produkt a dodatkowo nazwa nie pokrywa się zupełnie z tym co znajdujemy w środku. Ja miałam płyn micelarnych z tej serii tylko z zieloną glinką i mi akurat podpasował :)
OdpowiedzUsuńSzkoda że mimo szans jest uraza i pozostajee omijanie.
OdpowiedzUsuńdobrze wiedzieć, a planowałam ją kupić ;P
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl
Niestety zdarzają się takie kosmetyki, które i mojej skórze nie odpowiadają. Kiedyś Pani dermatolog powiedziała mi, że jeżeli żel do twarzy sprawia, że moja skóra jest ściągnięta i napięta to oznacza, że nie jest to produkt przeznaczony dla mnie :) mam nadzieję, że znalazłaś już swój ulubiony :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKrążyłam wokół kosmetyków Bielendy z serii z glinkami, ale jakoś nic szczególnie mnie nie kusiło, a teraz już wiem co omijać ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie super swietny sklad
OdpowiedzUsuń