Cześć,
dziś przychodzę do Was chyba z pierwszą recenzją kosmetyku od Miya. Wcześniej pisałam co prawda o maseczkach do twarzy, ale nie miałam okazji jeszcze opowiedzieć o żadnym, pełnowymiarowym produkcie. Dziś więc czas to zmienić, a ja nie przedłużając, zapraszam Was do dalszej części dzisiejszego wpisu. :)
Odżywczy krem z olejkiem z róży — Miya Cosmetics
Od producenta: MIYA Cosmetics myWONDERBALM I Love Me to odżywczy krem do twarzy z olejkiem z róży. Odżywia i nawilża. Rozświetla i wygładza. Zmniejsza zaczerwienienia. Olejek z róży tonizuje i rozświetla skórę, zmniejsza zaczerwienienia, poprawia kondycję skóry, wyrównując jej koloryt. Olejki makadamia, sezamowy i słonecznikowy odżywiają i wygładzają skórę, odbudowując jej warstwę ochronną. Ekstrakt z alg i witamina E nadają jej elastyczność i miękkość. Dzięki lekkiej, kremowej formule QuickAbsorb szybko się wchłania i nadaje się pod makijaż. Pokochasz jego zmysłową formułę o delikatnym zapachu płatków róży, która sprawi, że na moment zapomnisz o świecie. myWONDERBALM I Love Me jest przeznaczony jest do każdego typu skóry, także wrażliwej ale szczególnie polecany do normalneja, mieszanej oraz mieszanej ze skłonnością do przesuszania, suchej. Na dzień i na noc, do twarzy, szyi, dekoltu, rąk i całego ciała. Produkt nie testowany na zwierzętach, odpowiedni dla wegan.
Opakowanie: Krem jest zamknięty w wygodnej tubce o pojemności 75 ml.
Konsystencja: Ma jasny kolor, jest całkiem gęsta i kremowa.
Zapach: Jeżeli lubicie różane, a zarazem słodkie aromaty, to zapach tego kremu na pewno Wam się spodoba. Zwłaszcza że utrzymuje się jeszcze kilkanaście minut po nałożeniu.
Cena/dostępność: Za opakowanie musimy zapłacić około 30 zł. Krem ten można upolować praktycznie we wszystkich drogeriach. Widziałam go w Hebe, Rossmannie, a i w sklepach online.
Moja opinia: Ten krem jest zamknięty w wygodnym opakowaniu o pojemności 75 ml. Tubka jest miękka, dzięki czemu nie miałam żadnych problemów z tym, żeby zużyć ją do końca. Zwłaszcza że już pod koniec postanowiłam przeciąć ową tubkę i zużyć wszystko totalnie do dna. :D
Docelowo krem czeka zapakowany w pudełko, na którym znajdują się
wszystkie podstawowe informacje, takie jak sposób użycia, czy skład.
Konsystencja ma jasny kolor, jest kremowa i całkiem gęsta. Trudno mi to
będzie opisać, ale nie jest to jednak taka moja ulubiona formuła. Krótko mówiąc, w
momencie, gdy nałożymy tego kremu za dużo, zostawia na buzi białe i
nieprzyjemne smugi. Ogólnie jeszcze biorąc pod uwagę jego gęstość, to
najbardziej nadawał się na noc, ale sporadycznie sięgałam po niego
również na dzień. Zapach jak już wspominałam, jest baaardzo przyjemny,
słodki, a zarazem różany. Na twarzy utrzymuje się może przez jakieś 15
min po posmarowaniu. Samo działanie oceniam już jako pozytywne. Na
początku wspomnę jednak, że w składzie tego kremu nie ma żadnego olejku,
a jest tylko olejek i to w sumie jest go zaledwie odrobina. Muszę
jeszcze zaznaczyć, że moja skóra nie jest za bardzo wymagająca, chociaż z
racji tego, że po ten krem sięgałam zimą, miał w sumie trochę
utrudnione zadanie. W każdym razie buzia po użyciu była odżywiona,
nawilżona i przyjemna w dotyku. Kosmetyk dobrze radził sobie ze suchymi
skórkami, a przy tym całkiem szybko się wchłaniał. Zdarzyło mi się też
wykorzystać go do kremowania włosów, dzięki czemu moje pasma były
później zmiękczone, wygładzone i bez problemu się rozczesywały.
Podsumowując jak dla mnie ten krem jest OK, ale z drugiej strony nie ma między nami takiej miłości, abym planowała do niego wrócić. Na pewno jednak wypróbuję jeszcze wersję z mango i z kokosem. W sprzedaży jest też krem z masłem shea, który w sumie ciekawi mnie najmniej. A czy Wy miałyście już okazję wypróbować kremy tej firmy? :)
Miałam próbki wszystko 4 chyba,u mnie z próbek najbardziej spasował mango oraz kokos. W piątek zresztą kupiłam w świetnej cenie właśnie w Hebe ten z mango 💕
OdpowiedzUsuńJa wczoraj kupiłam swój pierwszy kosmetyk marki MIYA - żel do mycia twarzy i coś czuję, że będzie z tego miłość :) Muszę koniecznie dokupić do swojej kolekcji kolejne produkty.
OdpowiedzUsuńMnie właśnie wersja z masłem shea najbardziej przekonywała :D Miałam ją zaraz po pojawieniu się firmy w drogerii - na początku było ok, a potem bliżej wiosny miałam wrażenie, że mnie zapycha.. Dlatego inne wersje mnie już nie kuszą, ale jeśli już to wybrałabym właśnie różę :)
OdpowiedzUsuńTen polubiłam bardzo, za to mango bez zachwytów ;)
OdpowiedzUsuńBardzo go lubiłam ...od czasu do czasu bo stosując go częsciej mnie zapychał ;(
OdpowiedzUsuńWersję z kokosem znam, na tę zerkałam, ale mam aktualnie 3 kremy i mi starczy :P
OdpowiedzUsuńMam w zapasach, wypróbuje :)
OdpowiedzUsuńUżywam od kilku dni i jestem zadowolona, chociaż zapach trochę drażniący... Nie moje klimaty! :D
OdpowiedzUsuń