Cześć,
chociaż pogoda może nie do końca na to wskazuje, już zaraz... lato. ;) Właśnie z tego względu postanowiłam przyjść do Was dzisiaj ze wpisem
na temat bardzo ciekawych samoopalaczy. Skupię się przede wszystkim na
produktach do pielęgnacji ciała, ale wspomnę też o jednym kosmetyku,
który może być z powodzeniem używany do twarzy. Jeżeli taka tematyka Was
interesuje, to zapraszam do dalszej lektury. :)
Samoopalacze do ciała (i twarzy)
Moim zdaniem najlepiej, gdy samoopalacz jest w piance, ale tak naprawdę
możecie wybrać taką formę aplikacji, jaka najbardziej Wam odpowiada.
Może to być też lekki balsam, czy nawet gęstszy krem. Wśród tych
produktów zainteresowała mnie pianka brązująca z BielendyMagicBronze — czytałam na jej temat sporo pozytywnych opinii.
Co więcej, ta pianka nie ma zbyt wygórowanej ceny, więc myślę, że
śmiało, można ją wypróbować. Producent wspomina, że wśród zalet tego
produktu należy wymienić nie tylko ujednolicenie kolorytu skóry, ale i
to, że pianka łatwo się rozsmarowuje i nie pozostawia plam. Skoro już
mowa o plamach, w dzisiejszym wpisie nie mogłam pominąć bardzo ważnego
produktu, jakim jest rękawica do aplikacji tego typu produktów. Z jej
pomocą możemy bez problemu rozprowadzić kosmetyk, no i nie pobrudzimy
sobie rąk. Dalej mamy samoopalacz do twarzy, a konkretnie to krem CliniqueSelfSun™ Face Tinted
Lotion. Ten produkt ma konsystencję mleczka i może być używany przez
posiadaczki wszystkich cer. Warto wspomnieć, że ten preparat jest niekomedogenny, co w najprostszym tłumaczeniu oznacza, że nie blokuje porów. Sally Hansen AirbrushLegs
to bardzo popularny spray — sama nawet miałam okazję go używać. Możemy
zakupić go w trzech różnych odcieniach, dzięki czemu każdy znajdzie dla
siebie ten interesujący. Spray pozwala dosłownie w kilka sekund cieszyć
się brązową i pięknie wyglądającą opalenizną, a dodatkowo znacznie
wygładza skórę i kryje różne niedoskonałości. No co tu dużo mówić — to
po prostu takie rajstopy w sprayu. ;) Na koniec jeszcze bardzo popularna St.Tropez
pianka, o której naczytałam się już masę pozytywnych opinii. Możemy
zakupić ją w większym 240 ml opakowaniu albo mniejszym - 120 ml.
Opalenizna stworzona dzięki tej piance ma utrzymywać się nawet do 10
dni, a dużą zaletą tego produktu jest brak typowego zapachu, który w
przypadku niektórych samoopalaczy jest wręcz nie do wytrzymania. Myślę,
że każdy, kto miał (nie)przyjemność stosować takie produkty, to wie, o czym mówię. :D
Miałyście okazję poznać te produkty? Jakie samoopalacze możecie mi polecić? :)
---------------------------------------------------------------------------
Ruda
Raczej nie używam samoopalaczy, wolę naturalną opaleniznę ;)
OdpowiedzUsuńRównież najbardziej lubię samoopalacze w piance.
OdpowiedzUsuńJa też uważam, że naturalna opalenizna jest najlepsza, ale czasami używam samoopalaczy jako ostatni ratunek i najlepiej sprawdził się u mnie ten od Bielendy.
OdpowiedzUsuńMam samoopalacz St. Tropez i to pierwszy tego typu koety który nie robi mi plam. Uwielbiam ❤️ co prawda z tym, że trzyma opaleniznę aż 10 dni nie do końca się zgodzę i zapach palonego kurczaka też trochę jest wyczuwalny ale znacznie mniej niż pryz innych tego typu produktach :)
OdpowiedzUsuńSzczerze to pogoda taka, że już myślę o zakupie samoopalacza.
OdpowiedzUsuń