Cześć,
jeżeli śledzicie mnie regularnie, to na pewno wiecie, że jestem ogromną fanką peelingów. Bardzo lubię to uczucie na skórze, gdy moje ciało jest wygładzone i nawilżone, dlatego też po takie kosmetyki sięgam bardzo często. Średnio 1-2 razy w tygodniu, ale czasami zdarza mi się nawet częściej. Aktualnie mam w użyciu peeling z Bielendy z serii Botanic Formula, o którym chciałabym Wam dzisiaj co nieco napisać.
Odżywczy peeling do ciała z imbirem i dzięgielem — Bielenda Botanic Formula
Od producenta: Peeling do ciała Bielenda Botanic Formula usunie ze skóry obumarłe komórki i zapewni jej doskonałą miękkość. Właściwości: usuwa obumarłe komórki skóry, nawilża i odżywia skórę, pozostawia skórę delikatną i miękką.
Opakowanie: Peeling jest zamknięty w wygodnym słoiczku o pojemności 350 g.
Konsystencja: Ma lekko żółtawy kolor, jest żelowa, ale widać w niej od razu drobinki cukru.
Zapach: Jest dosyć intensywny, najmocniej wyczuwam tutaj imbir.
Cena/dostępność: Za opakowanie w cenie regularnej musimy zapłacić około 21 zł, czasem ten peeling można upolować w promocji. Mój egzemplarz jest z Notino.pl :)
Moja opinia: Ten peeling jest zamknięty w wygodnym słoiczku o pojemności 350 g. Wspominałam Wam wielokrotnie, że jestem fanką takich opakowań, bo nie mam później problemów z tym, żeby zużyć dany kosmetyk do końca. Pod wieczkiem czekała na mnie folia zabezpieczająca, dzięki czemu mamy pewność, że nikt wcześniej tego kosmetyku nie używał. Z tyłu opakowania są zamieszczone wszystkie potrzebne informacje, takie jak sposób użycia, czy skład. Jeżeli chodzi o konsystencję, to ma ona taki trochę żółty, brązowy kolor i jest żelowa. Niemniej jednak już na pierwszy rzut oka widać, że jest w niej zatopiona cała masa drobinek cukru, te mają zapewniać nam odpowiednie zdzieranie naskórka. :) W kwestii zapachu to podejrzewam, że tutaj zdania będą mocno podzielone. Jak dla mnie jest mocno przeciętny, bo najzwyczajniej w świecie nie jestem fanką imbirowych nut. W tym kosmetyku są one dosyć intensywne, czuć je jeszcze w łazience przez kilka godzin po myciu. Z ciała na szczęście ten zapach ulatuje o wiele szybciej. :) Działanie tego kosmetyku spodobało mi się jednak na tyle, że jestem w stanie wybaczyć mu ten nie do końca mój zapach. Do dokładnego wypeelingowania całego ciała wystarcza w sumie odrobina tego peelingu. Scrub ładnie sunie po skórze, a kryształki cukru nie rozpuszczają się w ciągu kilku sekund. Wręcz przeciwnie, tym produktem można wykonać naprawdę porządny masaż skóry. Bielenda świetnie radzi sobie nawet z bardziej problematycznymi częściami ciała, takimi jak łokcie, albo kolana. Co więcej, używałam tego scrubu też kilka razy do stóp, tutaj podobnie - skóra była później świetnie oczyszczona i mięciutka. Nie polecam jednak robić tego pod prysznicem, bo można łatwo się wywrócić. ;)
Dajcie mi koniecznie znać, czy miałyście okazję używać tego peelingu? Jak się u Was sprawdził? Lubicie kosmetyki z Bielendy? :)
Jak już to wybrałabym chyba tą 2 wersję, kojarzę, że jest cytrynowa (?). Także mogłaby by być lepsza, ale wolę pięknie pachnące peelingi, więc ta seria jakoś średnio mnie kusi.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji używać tego produktu. Jednak muszę pochwalić markę, bo od jakiegoś czasu wypuszcza naprawdę bardzo fajne produkty.
OdpowiedzUsuńMnie ostatnio Bielenda dość mocno rozczarowuje swoimi kosmetykami ;/
OdpowiedzUsuńFajne są te peelingi :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa zapachu, choć ten imbir nie do końca mnie przekonuje ;)
OdpowiedzUsuńMiałam wersję cytrynową i też dobrze peelingował, choć zapach cytrynowy nie do końca mi odpowiadał.
OdpowiedzUsuń