Cześć,
dziś przychodzę do Was z recenzją różanego kremu od Eveline, który zagościł w ostatnim, dosyć sporym denku. Pisałam tam już, że raczej na pewno do niego nie wrócę, ale mimo to, chciałabym mu dzisiaj poświęcić osobny wpis.
Różany krem nawilżająco-wygładzający — Eveline Cosmetics
Opakowanie: Krem jest zamknięty w wygodnym słoiczku o pojemności 50 ml.
Konsystencja: Ma jasny kolor, jest lekka i kremowa.
Zapach: Delikatny, ale taki... nie do końca różany. :D
Cena/dostępność: Za opakowanie musimy zapłacić około 25 zł. Krem można upolować zarówno w drogeriach stacjonarnych, jak i online. Ja widziałam go chyba nawet kiedyś w Hebe (?).
Moja opinia: Ten krem czeka na nas w standardowym, kartonowym pudełku. Docelowo słoiczek ma 50 ml, jest wygodny i umożliwia bezproblemowe zużycie kosmetyku do końca. Wielokrotnie pisałam Wam o tym, że to właśnie taką formę opakowania lubię najbardziej, ponieważ nic się wtedy nie marnuje. :) Na kartoniku czekają na nas podstawowe informacje, takie jak sposób użycia, skład. Konsystencja ma jasny kolor, jest dosyć leciutka, a zarazem kremowa. Lubiłam sięgać po ten krem właśnie ze względu na formułę, bo była naprawdę delikatna i miałam wrażenie, że moja skóra ten kosmetyk pije. Dosłownie. ;) Bardzo delikatny był również zapach, ale niestety nie kojarzył mi się zupełnie z różami. Trudno mi w sumie do czegoś tutaj nawiązać, może to były trochę kwiatowe nuty? W każdym razie ten aromat utrzymywał się głównie podczas aplikacji, później go już nie wyczuwałam. Jak to mam zwykle w zwyczaju, po ten krem sięgałam zarówno rano, jak i wieczorem. No i niestety... zupełnie się u mnie nie sprawdził. W momencie, gdy nakładałam go rano pod makijaż, miałam wrażenie, że każdy podkład wygląda później źle. Niestety było tak nawet z tą kolorówką, która wcześniej dobrze się u mnie sprawdzała. Podkłady się rolowały i bardzo mocno podkreślały suche skórki. :/ Używanie na dzień więc totalnie nie wchodziło w grę. A szkoda, bo sam krem ekspresowo się wchłaniał, no ale bez względu na to, czy nakładałam go odrobinkę, czy trochę więcej, to nie radził sobie ze współpracą z kolorówką. Wieczorem już było o wiele lepiej, bo nic później na niego nie wklepywałam, ale niestety moja twarz ogólnie nie zareagowała dobrze na ten kosmetyk. Pojawiło się na niej trochę drobnych niedoskonałości. Na początku nie wiedziałam, skąd się wzięły, ale gdy przestałam stosować ten krem, to wszystko zniknęło, a później przy kolejnym podejściu... znowu wróciło. Niestety ten krem mocno zapychał moją skórę, dlatego nie polecam go dla osób, które tak jak ja, mają mieszaną cerę.
Zużyłam ten krem do końca, ale już wiem, że na pewno do niego nie wrócę! Szkoda. Moje dotychczasowe spotkania z marką Eveline czasami są bardzo udane, a czasami... wręcz przeciwnie. Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej. :)
Szkoda, że nie spisał się pod podkład jednak :(Lubię kwiatowe zapachy
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Spodziewałam się, że lepiej wypadnie, a mając właśnie cerę mieszaną, lepiej nie ryzykować :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie i ja się nie skusze
OdpowiedzUsuńJak dla mnie w składzie to trochę za dużo konserwantów i różnych nie potrzebnych rzeczy. Teraz można kupić już lepsze kremy w tej cenie.
OdpowiedzUsuńZapamiętam gagatka żeby go omijać, choć ja i tak wybieram te z większym plusem z racji wieku :D Na razie jednak w kremach mam zapasy więc nie planuję zakupów...Z Eveline tak naprawdę chyba nie miałam kremu do twarzy...albo tak dawno, że nie pamiętam :D
OdpowiedzUsuńMam cerę mieszaną, więc będę pamiętać aby go unikać. Ogólnie lubię produkty różane i szkoda, że ten krem tak wypada.
OdpowiedzUsuń