Cześć,
na pytania o, to kiedy pojawił się tutaj ostatni przegląd maseczkowy... nie odpowiadam. :D Pewnie ze sto lat temu, ale pomińmy ten fakt i przejdźmy od razu do zapoznania się z egzemplarzami, które w ostatnim czasie zużyłam. Przyznam Wam szczerze, że chociaż od ostatniego przeglądu minęło już bardzo dużo czasu, to tych jednorazowych maseczek nie ma jakoś dużo. O niektórych pewnie zapomniałam, ale na liczbę masek w dzisiejszym wpisie mocno wpłynął również fakt, że ostatnio o wiele chętniej sięgam po takie kosmetyki w tubkach i słoiczkach.
Przegląd maseczkowy
Z tego zestawienia chętnie KUPIĘ PONOWNIE oczyszczająco-odżywczą maseczkę z Marion, która właśnie przyjemnie nawilżyła i odświeżyła moją buzię. Chętnie wrócę również do maski w płachcie z Sorayi — na szczęście prawie w ogóle nie wyczuwałam w niej lawendy, a buzia po użyciu była niezwykle mięciutka. Miłym zaskoczeniem okazała się też maska power shake mask — miała przyjemną kremową konsystencję, bez problemu się zmywała, a twarz po jej użyciu była oczyszczona i wygładzona. NIE KUPIĘ PONOWNIE tej żółtej maseczki regeneracyjnej z Sesamis — szczerze mówiąc, to tylko delikatnie nawilżyła buzię, a pojedyncza płachta kosztuje około 10 zł, więc odpuszczę. Na minus też bąbelkowa maska do twarzy z Purederm — co prawda lubię taką aplikację, ale tutaj podobała mi się jedynie... aplikacja. :D Maska w płachcie Essential Daily Care również mnie nie zachwyciła.
Z tego zdjęcia, a raczej zdjęć... KUPIĘ PONOWNIE nawilżająco-rewitalizującą z Marion. Pamiętam, że bardzo ładnie pachniała, super ukoiła moją cerę i ją odświeżyła. Maski z tej serii kosztują bardzo niewiele, więc warto je wypróbować. Zakochałam się też w masce Eco Sorbet, którą swoją drogą kupiłam już po raz drugi. :D Przepięknie pachnie, nawilża, koi i wygładza buzię. Jej użycie było dla mnie przyjemnością. :) NIE KUPIĘ PONOWNIE już pewnie żadnej maski z Niuqi — płachta z tej serii tylko przyjemnie schłodziła buzię, ale poza tym żadnych innych efektów. Podobnie było z maską z avocado Holika Holika, która na mojej twarzy nie zrobiła totalnie nic. Na największy minus chyba jednak maseczki z serii Look Delicious z Eveline — ładnie pachniały, ale przy każdej wersji niemiłosiernie podrażniały mi buzię.
A tutaj znowu kilka ciekawych propozycji. :) KUPIĘ PONOWNIE kolejne maski z serii Power Shake Mask od Eveline... czerwona cudownie pachniała i faktycznie delikatnie rozświetliła cerę! Przy tym buzia była mięciutka w dotyku. Wersja pomarańczowa pachniała jakimś pomarańczowym sokiem i turbo nawilżyła buzię. Na duży plus również maska z witaminą C z Bielendy — nałożyłam ją, gdy na mojej buzi było trochę suchych skórek, bo akurat nie miałam wtedy nic innego, a ona sobie z nimi poradziła. Do tego pięknie pachniała. :) Sporą dawkę nawilżenia zapewniła mi też maska z Bielendy z serii Royal. Wchłonęła się praktycznie do zera, a buzia zrobiła się gładka i taka jedwabista. NIE KUPIĘ PONOWNIE maski w płachcie Skin79, jeżeli mam być szczera to była w porządku, ale totalnie bez żadnej większej miłości. :D Nie ma też miłości z płatkami pod oczy z Perfecty — to jakaś nowość na rynku. Co z tego, że ładnie napięły skórę, skoro pojedyncze opakowanie kosztuje prawie 5 zł? Korzystniej wychodzi zakup serum, które działa w ten sam sposób, a wystarcza na dłużej. :)
A na ostatnim kolażu KUPIĘ PONOWNIE tylko maskę Voyage Voyage z AA. Zużyłam ją ostatnio i jestem w niej naprawdę zakochana :D Przepięknie pachniała, pięknie wygładziła i rozświetliła buzię. NIE KUPIĘ PONOWNIE tej fioletowej maski z serii power shake mask — ta akurat jedynie miała przyjemny zapach, poza tym nawet za bardzo nie nawilżyła buzi. Jestem również na nie, jeżeli chodzi o pomarańczową maskę z Eveline — ta również podrażniła mi cerę, a zielona wersja z Niuqi tylko ochłodziła buzię.
No i to by było w sumie na tyle. :) Jestem bardzo ciekawa, czy miałyście okazję poznać maseczki z mojego dzisiejszego wpisu? A może niektóre z nich są na Waszej chciejliście? Obiecuję, że kolejny przegląd pojawi się szybciej, chociaż nie ukrywam, że teraz mam w planach rozprawienie się przede wszystkim z dużymi maskami z mojej kolekcji. :D
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Miałam maseczki chłodzące Niuqi, są takie sobie, na szczęście krzywdy nie robią.
OdpowiedzUsuńOstatnio dostałam kilka saszetek masek z Vianek i Duetus, były w gratisie do zamówienia, ale na razie leżą i czekają.
OdpowiedzUsuńZnam maski Eveline. Miałam wszystkie i zgadzam się, że to klapa po prostu. Testowałam też maski AA Voyage Voyage i najlepsza okazała się maska z hibiskusem z tej serii taka niebieska 😉 Maskę Soraya mam w zapasach i niedługo jej użyję na pewno.
OdpowiedzUsuńAle fajny przegląd, akurat nie miałam ostatnio żadnej z nich :D
OdpowiedzUsuńZnam tylko maskę bielenda malina - bardzo fajna była! W zapasach mam z witaminą c, eveline niebieską z kokosem i bąbelkową :D
OdpowiedzUsuńkojarzę parę z nich ale chętnie wypróbowałabym wszystkie ;)
OdpowiedzUsuńJa te maseczki z Niuqi wlaśnie lubiłam latem, po pracy, albo jakiś ostrym treningu na rowerze fajnie chłodziła mi twarz :D Sporo z Twoich maseczek używałam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kolorowo i zapraszam do konkursu u mnie na stronie!
jeju podziwiam:D ile maseczek^^ ja muszę się ogarnąć w tej kwestii...
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po maski na tkaninie.
OdpowiedzUsuńKilka miałam :). Ciekawi mnie najbardziej ta z Soraya, chciałam ostatnio kupić ale akurat nie było.
OdpowiedzUsuńVoyage, Voyage kojarzę z piosenki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
Fajnie wygląda ta podwójna bąbelkująca :)
OdpowiedzUsuńJak pewnie wiesz, uwielbiam maseczki. Jednak żadnej z tych nie miałam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń