Cześć,
dziś czas na recenzję dwóch bardzo ciekawych kosmetyków z serii Barrier Renew od Bielendy Professional. Sama zwróciłam na nie uwagę na instagramie i miałam ogromną ochotę je wypróbować. :) Peeling wpadł w moje łapki dzięki spotkaniu blogerek, na którym byłam jeszcze w październiku, krem z kolei wybrałam sobie w ramach współpracy z Fryzomanią. Jakiś czas temu pokazywałam Wam zdjęcia tych nowości, a dzisiaj czas na recenzję! :)
Intensywnie odżywczy krem na noc z ceramidami Barrier Renew — Bielenda Professional
Opakowania: Peeling jest zamknięty w tubkę o pojemności 70 g, a krem w butelkę z pompką typu air-less o pojemności 50 ml.
Konsystencje:
Peeling ma taką kremową formułę z drobinkami, krem z kolei jest dosyć
gęsty, ma jasny kolor. Wybaczcie brak zdjęcia, ale jestem na wyjeździe, a
gdzieś zginęło mi ich foto. Jak żyć? ;(
Zapachy:
Oba produkty pachną tak w sumie... delikatnie słodko? Nie ma tutaj
żadnych chemicznych nut, za którymi mocno nie przepadam. Aromat
zdecydowanie sprzyja użytkowaniu. :)
Ceny/dostępność: Za peeling w cenie regularnej musimy zapłacić około 60 zł, za krem z kolei około 65 zł. Oba te produkty znajdziecie, tak jak już wspominałam, chociażby w sklepie Fryzomania. A tutaj, klik, możecie zobaczyć ich inne produkty do pielęgnacji twarzy. Serię Barrier Renew możecie też zakupić na stronie producenta i w innych drogeriach online.
Moja opinia: Kosmetyki z serii SupremeLab Barrier Renew są utrzymane w biało-żółtej, prostej, a zarazem całkiem przykuwającej wzrok szacie graficznej. No co tutaj dużo mówić — oba produkty wyglądają po prostu bardzo ładnie. :) Czekają na nas w tekturowych kartonikach, a docelowo peeling jest w miękkiej tubce i ma 70 g. Zwracam na to uwagę, bo takie opakowanie sprawia, że można bez większego problemu zużyć go do końca, bez obaw o to, że coś zostanie w środku. Krem w butelce air-less pozwala z kolei na bardzo higieniczną aplikację, a to — ile produktu zostało w środku, możemy bardzo łatwo sprawdzić, dając butelkę pod światło. Testowane! ;) Na kartonikach znajdziemy oczywiście wszystkie ważne informacje, takie jak sposób użycia, składy, daty ważności, no i inne wskazówki związane z serią Barrier Renew z Bielendy Professional. Konsystencja obu kosmetyków ma jasny kolor i przyjemny, delikatnie słodkawy zapach. W peelingu możemy zauważyć bardzo delikatne drobinki zdzierające, które są wykonane z celulozy drzewnej, a także — co całkiem ciekawe — z łupin kokosa. Trochę obawiałam się tego składniku, bo moja buzia jakoś zazwyczaj średnio reaguje na kokos, ale tutaj na szczęście nie zadziało się nic niepokojącego. No, ale o tym zaraz. ;) To scrub mechaniczny, dlatego z całą pewnością nie sprawdzi się u wszystkich, niemniej jednak na mojej mieszanej cerze wypada całkiem, całkiem! Jest bardzo wydajny, ponieważ do dokładnego wymasowania buzi wystarczy nałożyć go tylko odrobinę. Efekty są tak naprawdę widoczne od razu po osuszeniu buzi, bo skóra jest bardzo ładnie odświeżona i wygładzona, a dodatkowo znikają z niej wszelkie suche skórki. Ostatnio mocno kapało mi z nosa, a tym samym w jego okolicach miałam bardzo przesuszoną skórę — postanowiłam nałożyć ten produkt, zrobiłam nim naprawdę delikatny masaż i wszystko ładnie zniknęło. Dodatkowo skóra nie była ani podrażniona, ani nawet zaczerwiona, czym szczerze mówiąc, troszeczkę się martwiłam, ze względu na delikatną okolicę. Warto zauważyć, że w składzie tego peelingu czekają na nas różne oleje — np. z awokado, babassu czy orzechów brazylijskich, co oczywiście przekłada się na przyjemną 'teksturę' i takie otulające uczucie na buzi podczas używania. :)
Teraz czas na produkt, który był na mojej chciejliście zdecydowanie dłużej. Och... ile ja naczytałam się dobrego o tym kremie. ♥ I wiecie co? Wcale się nie dziwię! On jest totalnie OBŁĘDNY i totalnie NIEZASTĄPIONY! Żałuję, że sięgnęłam po niego tak późno, ale wiem na pewno, że to nie będzie nasze ostatnie spotkanie, co to, to nie. :D Kosmetyk jest bardzo treściwy, ale jednocześnie nie jest tłusty — ja nie znoszę produktów, które pozostawiają na skórze takie mocno nieprzyjemne odczucie. Tutaj na szczęście tego nie ma, dzięki czemu — bardzo chętnie sięgam po ten krem. Na początku chciałam go wypróbować z taką myślą, że będę po niego sięgać w tych dniach, gdy będę nakładać na buzię retinol, teraz bardzo chętnie robię to również wtedy, gdy samego retinolu nie nakładam. Jedna, bardzo delikatna pompka wystarcza na dokładne posmarowanie całej buzi, krem dosłownie od razu otula buzię, skóra jest nawilżona, sprężysta i taka mega mięciutka. Gdy używam najpierw peelingu z tej serii, a później jeszcze kremu, to w ogóle jest... totalna bajka. :D Rano twarz wygląda promiennie, jest świeża, wypoczęta, bez suchych skórek i podrażnień. Oczywiście po samym retinolu ten krem również działa bardzo dobrze, bo nie ma mowy o żadnym przesuszeniu, ani żadnej nadwrażliwości. Podejrzewam, że latem mógłby być dla mnie nawet zbyt treściwy, ale na zimę jest ideollo. To zdecydowanie jeden z TOP produktów w tej kategorii, jakie miałam okazję do tej pory używać. :)
Znacie ten peeling? A może krem? A może cokolwiek innego z serii Barrier Renew? Jeżeli nie, to zdecydowanie musicie to nadrobić!
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
słyszałam wiele dobrego o tej serii :D
OdpowiedzUsuńO tym kremie to i ja słyszałam naprawdę sporo dobrego! :)
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie kupić sobie ten krem :)
OdpowiedzUsuńOba produkty mnie ciekawią, a o kremie czytałam sporo pozytywów :)
OdpowiedzUsuńnie znam niestety tegoż mazidła. Może go kiedyś poznam
OdpowiedzUsuńNie znam, ale seria profesjonalna z innymi kosmetykami sprawdzała się całkiem dobrze.
OdpowiedzUsuń