Cześć,
po zrobieniu kilku sesji fotograficznych produktom, o których chcę tutaj napisać w lutym, mogę Wam zdradzić, że będzie najwięcej... produktów do pielęgnacji włosów i twarzy. To właśnie w tych dwóch pielęgnacyjnych kategoriach mam zdecydowanie najwięcej zaległości. Będzie też trochę o produktach do ciała, ale tutaj zdecydowanie bez szaleństw. Dziś przychodzę do Was z recenzją kolejnej, zużytej przeze mnie wcierki z OnlyBio. Jakiś czas temu pisałam Wam bowiem o pobudzającej wcierce z serii hair in balance, a dziś czas na serię hair of the day.
Wcierka stymulująca do skóry głowy hair of the day — OnlyBio
Od producenta: NATURALNE POBUDZENIE WZROSTU WŁOSA. Jeśli odczuwasz, że Twoje cebulki włosowe potrzebują wsparcia, ten kosmetyk jest dla Ciebie idealny. Wcierka stymulująca do skóry głowy to wegański i w 98% bazujący na składnikach pochodzenia naturalnego produkt, który przyspieszy wzrost włosów już od pierwszego użycia.
Opakowanie: W pudełku czeka na nas wcierka z wygodnym dozownikiem o pojemności 100 ml.
Konsystencja: Jest typowa dla takich produktów, lejąca.
Zapach: Przyjemny, słodki. Zdecydowanie umilał mi pielęgnację.
Cena/dostępność: Wcierka w cenie regularnej kosztuje około 23 zł. Można ją upolować na stronie producenta, ale i w różnych sklepach stacjonarnych, np. w Hebe. Ja właśnie tam kupiłam swój egzemplarz w promocji za jakieś 16 zł.
Konsystencja: Jest typowa dla takich produktów, lejąca.
Zapach: Przyjemny, słodki. Zdecydowanie umilał mi pielęgnację.
Cena/dostępność: Wcierka w cenie regularnej kosztuje około 23 zł. Można ją upolować na stronie producenta, ale i w różnych sklepach stacjonarnych, np. w Hebe. Ja właśnie tam kupiłam swój egzemplarz w promocji za jakieś 16 zł.
Moja opinia: Ta wcierka jest zamknięta w pudełku, a docelowo w wygodnej butelce z atomizerem o pojemności 100 ml. Jeżeli śledzicie mnie na bieżąco, to na pewno wiecie, że uwielbiam takie opakowania, bo wcierkę można bez problemu aplikować od razu na skórę głowy. Nie ma obaw ani o to, że naleje się jej za mało, ani za dużo, czyli krótko mówiąc... idealnie. :D Na kartoniku czekają na nas standardowe, wszystkie podstawowe informacje. Między innymi te dotyczące składu, czy sposobu poprawnej aplikacji. Na temat konsystencji tej wcierki raczej rozwodzić się nie muszę, wspomnę za to, że jej zapach jest naprawdę maksymalnie przyjemny. Jeżeli tylko lubicie słodkie, a zarazem nieprzesłodzone aromaty, to na pewno Wam się spodoba. ♥ Żałowałam, że utrzymywał się głównie podczas aplikacji, później niestety... gdzieś odlatywał. :D A jak wypada działanie tej wcierki? Przyznam Wam uczciwie, że kupiłam ją we wrześniu, stosowałam chyba jakoś od listopada, w grudniu przestałam. Wróciłam do niej znowu w styczniu i właśnie w styczniu ją zużyłam. Mogę więc śmiało stwierdzić, że wystarczyła mi na około 2 miesiące regularnego stosowania. Nakładałam ją zarówno wtedy, gdy danego dnia myłam włosy, jak i wtedy, gdy tego nie robiłam. No i tutaj na początku muszę napisać o tym, że ta wcierka w żadnym stopniu nie przyczyniała się do nadmiernego przetłuszczenia włosów. Przez cały czas pozostawały tak samo świeże i mogłam swobodnie myć je właśnie co 2 dni. Do tego na plus również to, że całkiem szybko się wchłania, bo praktycznie po kilkunastu sekundach od masażu skalpu, nie jest już prawie w ogóle wyczuwalna. Jeżeli zaś chodzi o same efekty stosowania (między innymi właśnie tej wcierki) to pokazywałam Wam jej na insta. Jakiś czas temu moje kosmyki po lewej stronie głowy przeżyły niezbyt przyjemne spotkanie z nożyczkami, ale pięknie odrastają. Przy linii czoła pojawiło się również sporo baby hair, czasami mam problemy z tym, żeby ujarzmić moje włosy.
A jak prezentuje się sam skład tego kosmetyku? Podejrzewam, że może
to być dla wielu osób bardzo interesujące. Mamy tutaj między innymi
hennę, która bardzo mnie zaskoczyła. :D
Jak się okazało, jest to fantastyczny składnik nie tylko do barwienia,
ale i właśnie do pozytywnego działania na nasze cebulki. Oprócz tego
producent dorzucił ekstrakt z chili, który ma pobudzać krążenie krwi, a
tym samym intensyfikować wzrost nowych, ale i starych włosów. To wcierka
na bazie wodnej, dzięki czemu nie ma obaw o to, że nadmiernie przesuszy
skalp. Nawet posiadaczki bardzo wrażliwej skóry, mogą swobodnie sięgać po nią każdego dnia. A już, zwłaszcza że w składzie jest także nawilżająca gliceryna. Naprawdę się cieszę, że spontanicznie dorzuciłam do swojego wirtualnego koszyka tę wcierkę, bo to super kosmetyk do stosowania na co dzień. Ogólnie jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak marka OnlyBio się w ostatnim czasie rozwinęła. Jest jeszcze bardzo długa lista produktów od nich, które... chciałabym wypróbować. :D
Czy wrócę do tej wcierki? Owszem, kiedy tylko uda mi się zużyć pozostałe czekające w zapasach. W archiwum znajdziecie recenzję wcierki tej marki hair in balance w wersji produkowanej dla Hebe, a ja w swoim (za dużym) kosmetycznym pudełku mam jeszcze wersję stworzoną dla Rossmanna. Jestem ciekawa, jak ona wypadnie. Na pewno dam Wam znać!
Miałyście okazję poznać kosmetyki z tej serii od OnlyBio? Jak się u Was sprawdzają? A może dopiero planujecie je wypróbować? :)
---------------------------------------------------------------------------
Obserwuj mój:
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Ruda
to coś dla mojej mamy!
OdpowiedzUsuńFajna, kusi, poszukam jej :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie ta wcierka, jednak najpierw muszę zużyć to co mam. :)
OdpowiedzUsuńJak na razie miałam wcierkę z Jantar, ale po niej szybko włosy robiły się tłuste. Muszę poszukać tej
OdpowiedzUsuńWłaśnie rozmyślam nad zakupem jakiejs wcierki do włosy
OdpowiedzUsuńZe wcierek używam na razie tą z Jantara i zobaczymy, czy coś pomoże. Jeśli nie, kupię tę. :)
OdpowiedzUsuńJa miałam 2 razy wcierkę, ale z tej linii in balance. Może skuszę się i na tą, bo jednak ma inny skład ;)
OdpowiedzUsuńja za bardzo wcierek nie używam bo mi łepek podrażniają...
OdpowiedzUsuńMam w planach wypróbować, ale chyba skuszę się na wersję z Rossmanna, bo w Hebe rzadko bywam ;)
OdpowiedzUsuńMi zapasy kosmetyczne z kategorii włosowej się kończą, więc chętnie wypróbuję tę wcierkę :)
OdpowiedzUsuń