Konsystencje: Szampony z Joanny i Botanic miały przeźroczyste kolory i były całkiem gęste. Pianka z Anwen była z kolei delikatna i przyjemna w dotyku.
Zapachy: Z całej trójki najładniej pachniał szampon z Botanic, bo prawdziwym aromatem bananów. Połączenie brzoskiwni z kolendrą od Anwen również było całkiem przyjemne, a szampon z Joanny pachniał lekko ziołowo.
Ceny/dostępność: Najtańszy jest szampon z Botanic, bo za tę ogromną butlę zapłacimy niecałe 10 zł. W podobnej cenie można upolować Joannę, a szampon z Anwen w promocji kosztuje około 22 zł. Botanic Hair Food znajdziemy w Drogeriach Natura, Joannę praktycznie wszędzie, a Anwen również w wielu drogeriach stacjonarnych i online.
Moja opinia: Jeżeli chodzi o opakowania, to mamy tutaj w sumie trzy różne. Standardowo już zacznijmy od szamponu od Anwen, jego buteleczka jest niewielka, ma 170 ml i została 'zakończona' dozownikiem, który wytwarza piankę. Z tego też powodu postanowiłam nie wyrzucać tego opakowania po zużyciu i zostawić je sobie do innych produktów, zwłaszcza że działa bez zarzutu :D Szampon z Botanic jest ogromny, bo ma aż 500 ml. Opakowanie jest otwierane na klik i nie miałam większych problemów z tym, żeby zużyć ten szampon do końca. Na koniec Joanna w najbardziej klasycznym i nadal całkiem fajnym opakowaniu o pojemności 400 ml. Oczywiście każdy z producentów zadbał o to, aby umieścić na opakowaniach wszystkie potrzebne informacje, takie jak sposoby użycia, czy składy poszczególnych kosmetyków. Konsystencje szamponów z Joanny i Botanic są bardzo podobne — gęste, żelowe i przeźroczyste. Nawet na zdjęciu widać, jak ładnie się ze sobą zlały :D Wyróżnia się z kolei oczywiście pianka od Anwen, która jest puszysta i bardzo delikatna. Te trzy produkty różnią się bardzo zapachami. Jak już wspominałam, najlepiej w tym zestawieniu wypada szampon z Botanic, bo bananowa woń jest naprawdę idealnie odwzorowana. Ten zapach bardzo umilał mi stosowanie tego kosmetyku. Aromat brzoskwini i kolendry również jest całkiem fajny! Szampon z Joanny pachnie z kolei przyjemnie ziołowo, także jak widzicie... pod tym względem żaden z kosmetyków nie wypadł źle. Żaden z tych zapachów nie utrzymywał się jakoś szczególnie długo na głowie, no ale oczywiście 'zabijałam' te zapachy odżywkami :D
Jak zwykle jestem przekonana, że najbardziej będzie Was jednak interesować działanie poszczególnych produktów, dlatego skupmy się właśnie na nim. Szampon w piance od Anwen czekał długo na swoją kolej i szczerze... żałuję, że tak późno wyciągnęłam go z zapasów. ♥ Trochę obawiałam się tego, że taki naturalny szampon nie sprawdzi się u mnie dobrze, a sprawdzał się na początku nawet przy każdym myciu. Później miałam wrażenie, że delikatnie przesuszał mi skórę głowy, więc stosowałam go naprzemiennie z innym szamponem i było super. Bardzo spodobała mi się taka forma aplikacji, szampon nie plątał włosów, dobrze oczyszczał skórę, radził sobie nawet z olejami. Mam teraz ochotę wypróbować jeszcze wersję klasyczną, która również jest w sprzedaży.
Tak dla równowagi teraz czas na bananowy szampon, który w składzie ma też aloes. To produkt humektantowy, którego zadaniem było nawilżenie włosów. Jeżeli śledzicie regularnie moje denka lub mój kanał na instagramie to na pewno wiecie, że to bez wątpienia... jeden z najgorszych szamponów, jakie miałam okazję używać. Zużycie go do końca było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Bardzo go nie polubiłam. Zamiast myć skórę głowy, to ją podrażniał i nadmiernie przetłuszczał. Do tego jeszcze strasznie plątał pasma. Włosy po kilku godzinach od wyschnięcia prezentowały się... źle. Próbowałam go stosować na wiele sposobów, dawał radę jedynie wymieszany z jakimś lepszym kosmetykiem. Niestety w takiej proporcji, że zużycie tego szamponu zajęło mi bardzo dużo czasu :D Cieszę się, że już się skończył i na pewno do niego nie wrócę!
No i na koniec zostawiłam bardzo niepozorny, a zarazem naprawdę bardzo fajny szampon z Joanny. Przyznam szczerze, że byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tym, jak dobrze się u mnie spisał. Bardzo dobrze oczyszczał skórę głowy i zupełnie jej nie podrażniał. Bardzo intensywnie się pienił, dlatego nie trzeba było nakładać go zbyt dużo. Skóra głowy po użyciu była super oczyszczona, a zarazem ani trochę przesuszona, czy podrażniona. Ten szampon rewelacyjnie radził sobie ze zmywaniem wcierek, olei i innych cudów :D Chociaż mocno się pienił, jego spłukiwanie nie sprawiało mi żadnego problemu. Cieszę się, że mam w zapasach jeszcze jedną sztukę!
Jak widzicie dwa z tych szamponów bardzo dobrze się u mnie sprawdziły, a jeden... no cóż. :D Wynik 2/3 i tak nie jest zły! Cieszę się, że udało mi się w końcu napisać Wam co nieco na temat tych szamponów i jestem bardzo ciekawa, czy Wy miałyście okazję je używać? A jeśli tak, to jak się sprawdziły?
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Nie pocieszylas mnie. Leży u mnie w szafie ten bananowy szampon z Botanic. Dostałam go, więc najwyżej ktoś później dostanie go ode mnie 😉
OdpowiedzUsuńMyślałam że Szampony Joanna mają już lepsze składy, ale skoro piszesz że nie podrażnia. Sama wybrałabym ten szampon w piance z Anwen, wydaje się o wiele delikatniejszy.
OdpowiedzUsuńNie miałam ich, ale u mnie tez czasem szampon niemiło zaskakuje :)
OdpowiedzUsuńMiałam inną wersję tego szamponu Botanic i był tragiczny! :D Także widzę, że mamy podobnie! Ale z tego co kojarzę kupowałam sobie i Tobie ten szampon w podobnym czasie, więc nie byłam świadoma, że to taki bubel :D Jestem ciekawa jak ocenisz maskę! Moja drożdżowa była zdecydowanie lepsza niż szampon!
OdpowiedzUsuńMaska już poszła w świat, za bardzo się zniechęciłam do tej marki :)
UsuńLubię szampony Joanny, ale z innych serii akurat. Mają lepsze składy i fajne działanie. Szczególnie ten Wegański 😉
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z nich. Lubię Joannę, ale szampon Anwen chyba bardziej mi odpowiada ze względu na suchą skórę głowy.
OdpowiedzUsuńA tak czailam sie na ten bananowy song...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię produkty konopne. Ten szampon bym wypróbowała
OdpowiedzUsuń