Skład: Cocos Nucifera Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Lactobactillus Ferment, Arctium Lappa Root Extract, Elettaria Cardamonum Seed Oil, Calamine, Eclipta Alba Powder, Terminalia Chebula Extract, Smilax Aristolochiifolia Root Oil, Centella Asiatica Leaf Extract, Jasminum Officinale Flower Oil, Abrus Precatorius Root Extract, Citrullus Colocynthis Fruit Extract, Triticum Vulgare Germ Oil, Citrus Medica Vulgaris Peel Oil, Cinnamomum Camphora Bark Oil, Indigofera Tinctoria Extract, Nardostachys Jatamansi Oil, Pongamia Glabra Seed Oil, Azadirachta Indica Leaf Extract, Lawsonia Inermis Extract, Berberis Aristata Root Extract, Anacyclus Pyrethrum Root Extract, Acorus Calamus Root Oil, Glycyrrhiza Glabra Root Extract.
Opakowania: Terapia jest zamknięta w butelce o pojemności 105 ml, a olejek z mięty ma 15 ml.
Konsystencja: Kosmetyk z Orientany
ma lekko żółtą, oleistą konsystencję. Mięta pieprzowa przypomina w
swojej konsystencji wodę. Nie różni się niczym szczególnym od
klasycznych olejków. :)
Zapachy: Jeżeli lubicie aromat prawdziwej mięty, no to Shamasa oferuje go tutaj w 100. % ♥ Jeżeli zaś chodzi o terapię, to zapach jest tak słodko (?) ziołowy. W każdy razie bardzo przyjemny.
Ceny/dostępność: Terapię z Orientanty
można w promocji upolować za około 22 zł. Ja kupowałam ją w sumie dwa
razy i to dwa razy w Hebe. Olejek z mięty dostaniecie z kolei na
allegro, kosztuje jakieś 15 zł.
Moja opinia: Zacznę na początku właśnie od terapii z Orientany,
która jest zamknięta w wygodnej butelce o pojemności 105 ml. Jedno
opakowanie zużyłam już do końca i nie miałam żadnych problemów z tym,
żeby wydobyć ten kosmetyk. Butelka ładnie się prezentuje, a dozowanie
kosmetyku jest wygodne. :)
Konsystencja ma lekko żółty kolor, jest oczywiście oleista. Jeżeli zaś
chodzi o zapach, to jest on taki słodki, a zarazem ziołowy. Podejrzewam,
że to między innymi przez obecność oleju kokosowego w składzie.
Olejek
z mięty pieprzowej jest zamknięty w niewielkim opakowaniu o pojemności
15 ml, które jest wykonane z ciemnego szkła. Nie martwcie się jednak, bo
można bez trudu śledzić jego zużycie. Zapach jest przepiękny,
oczywiście idealnie naturalny... bardzo mi się podoba.
Jak zapewne się już domyślacie — obu tych produktów używałam zawsze w parze! I wspominałam Wam o tym wielokrotnie na ig. :) W jaki sposób? Do miseczki wlewałam, a właściwie wlewam nadal, bo nie zrezygnowałam z kuracji :D 2 łyżki terapii z Orientany oraz 2, maksymalnie 3 krople olejku z mięty. Pamiętajcie, aby wybierać wyłącznie 100 % olejek, bo niestety w sprzedaży jest sporo mieszanek, które
zapewne aż tak fajnie nie zadziałają. Całość mieszam, a następnie
aplikuję tylko na skórę głowy, wykonując wtedy delikatny masaż.
Na
początku stosowałam tę kurację praktycznie co mycie, czyli co 2 dni.
Później na zmianę z innymi wcierkami robiłam to 2 razy w tygodniu,
czasem raz. Różnie. :)
Efekty tego duetu są jednak tak wspaniałe, że jestem przekonana, że
pozostanie ze mną na dłużej. Wymieszana 'mieszanka' ma oczywiście
konsystencję taką jak terapia, czyli całkiem gęstą i oleistą. Trzeba
więc trochę uważać podczas aplikacji, niemniej jednak nie jest ona jakoś
wybitnie skomplikowana. :) Proporcje, które Wam wcześniej opisywałam, idealnie wystarczają do tego, aby dokładnie wymasować każdą część głowy. W zależności od tego ile
miałam czasu, zostawiałam kurację na całą noc lub co najmniej na 2 h
przed myciem. Tak, oczywiście trzeba to zmyć, bo nie ma szans na to, że
taka tłusta konsystencja się 'wchłonie' ;)
Pierwsze
efekty zauważyłam po około 1,5 miesiąca, a może nawet i szybciej.
Zaczęłam stosować tę kurację jesienią, kiedy zawsze mam większy problem z
wypadaniem włosów. Jak za sprawą czarodziejskiej rożdżki...
problem został wyeliminowany. No, ale to nie wszystko. Nowe włoski
zaczęły mi rosnąć nawet bliżej linii czoła, co wcześniej miejsca nie
miało. ;)
Ta mieszanka fantastycznie wpływa również na porost włosów. Nawet moja fryzjerka zauważyła, że urosło mi ich o wiele więcej niż klasycznie. Ja jestem w tym duecie zakochana i wcale się nie dziwię, że jest aż tak mocno polecany. Oczywiście miętę pieprzową możecie połączyć także z jakąś inną wcierką. Najlepiej po prostu z czymś, co ma oleistą konsystencję. U mnie ten duet sprawdza się fantastycznie, dlatego nie zamierzam z niego rezygnować.
Cieszę się, że kupiłam te produkty i jestem naprawdę pod wrażeniem ich działania. Jeżeli zależy Wam na szybszym wzroście włosów, albo też na ograniczeniu ich wypadania, to zdecydowanie POLECAM!!! ♥
Olejki z Shamasa są bardzo dobre. Mam inny olejek - drzewo cedrowe i jest bardzo skuteczny.
OdpowiedzUsuńSpisuję sobie ku pamięci. Jak złapię to cudo z Orientany to olejek nie będzie stanowił problemu
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbuję. Słyszałam już o tej mięcie.
OdpowiedzUsuńjeśli masz problemy z wypadaniem włosów czy z ich osłabieniem i cenisz sobie takie ziołowe mieszanki to polecam ajurwedyjski masaż głosy. to jednak coś innego niż po prostu wtarcie olejku w skórę głowy, ja widziałam rezultaty już po pierwszej sesji - włosy wyglądały bardziej zdrowo. po kilku masażach przestały wypadać całkowicie!
OdpowiedzUsuńJa jestem zadowolona z tych dwóch produktów, działają super ;)
Usuń