Pianka delikatnie myje i dokładnie oczyszcza skórę twarzy. Usuwa pozostałości makijażu i pozostałe zanieczyszczenia naskórka. Zapewnia skórze wszystko, czego potrzebuje na etapie oczyszczania, optymalnie nawilża, łagodzi i doskonale przygotowuje cerę na przyjęcie kremu lub serum.
Opakowania: Kosmetyki są zamknięte w plastikowych opakowaniach. Płyn ma 500 ml, a pianka 150 ml.
Konsystencje: O płynie rozwodzić się nie będę, pianka z kolei ma jasny kolor, jest przyjemnie aksamitna.
Zapachy: Oba te produkty pachną bosko. Wonie są mocno owocowe i mega przyjemne.
Ceny/dostępność:
Płyn kosztuje około 15 zł, a pianka jakieś 13 zł. Nie pamiętam już,
gdzie je kupowałam, ale raczej nie będziecie mieć trudności ze
znalezieniem w sklepach tych kosmetyków.
Moja opinia: Seria Eco Sorbet z zamknięta w całkiem ładnie prezentujących się opakowaniach. No co tutaj dużo mówić, butelki są proste, ale jednak mają w sobie 'to coś'. ;) Recenzję zacznijmy od 1 etapu pielęgnacji, czyli od płynu micelarnego. Butelka jest całkiem spora, ponieważ ma aż 500 ml. Nie muszę chyba mówić, że przełożyło się to na sporą wydajność tego kosmetyku? Używałam go długo i trochę minęło, nim sięgnął dna. ;) Opakowanie było całkiem wygodne, konsystencja klasyczna, a zapach subtelny, delikatny, a zarazem umilający pielęgnację. Płyn oczywiście nalewałam na wacik, a później przecierałam całą buzię. Jeżeli zaś chodzi o rzęsy i ogólnie makijaż oczu, to tutaj po prostu przykładałam wacik na kilkanaście sekund. Zazwyczaj wszystko było bardzo ładnie zmyte i nie musiałam nic niepotrzebnie przecierać. Płyn był delikatny, nie podrażnił zupełnie moich oczu. Jeżeli macie problem ze szczypiącymi i łzawiącymi oczami po niektórych kosmetykach (tak jak ja;)) to może akurat ten płyn okaże się pomocny? Ja zużyłam go w sumie z przyjemnością, zwłaszcza że po użyciu nie pozostawiał na skórze żadnej nieprzyjemnej warstwy, nie wysuszał jej także nadmiernie. Mimo to w denku napisałam, że raczej już do niego nie wrócę. Dlaczego? Gdy go zużyłam, to byłam na etapie poznawania masełek do demakijażu, no i nie ukrywam, że kusi mnie sporo produktów do demakijażu, a co za tym idzie — niekoniecznie chcę wracać do tych, które już miałam. :D
A jak wypada pianka? Na początku wspomnę, że miałam ochotę zdecydować się także na wersję brzoskwiniową, ale ostatecznie postanowiłam na ananaska. Pianka ma 150 ml, jest zamknięta w wygodnym opakowaniu z bezproblemowym dozownikiem. :) Konsystencja jest mega przyjemna, jedwabista i aksamitna. Używałam tego kosmetyku podczas porannej pielęgnacji twarzy, no i nie ukrywam, że naprawdę miło było zacząć dzień od otulenia się taką puszystą chmurką. A już, zwłaszcza że zapach tej pianki był naprawdę przepiękny. Pozytywnie zaskoczyła mnie również wydajność tego kosmetyku, bo zazwyczaj wszelkie produkty w formie pianki kończyły mi się całkiem szybko, a tutaj pod tym względem było naprawdę OK! W składzie oprócz soku z ananasa znajdziemy między innymi witaminę C, dlatego też uznałam, że ten kosmetyk będzie wprost idealny do porannej pielęgnacji. No i się nie myliłam. Pianka delikatnie, ale jednocześnie skutecznie oczyszczała moją skórę. Nie podrażniała oczu i nie powodowała żadnego nieprzyjemnego ściągnięcia. Wspomnę Wam też o tym, że ja mam akurat cerę mieszaną i ten kosmetyk wpisał się w jej potrzeby w 100 %! Nie zauważyłam co prawda jakiegoś szalonego efektu rozświetlenia, ale i tak zużyłam ten kosmetyk z przyjemnością. Mam ochotę wypróbować inne pianki z tej serii. :)
Miałyście okazję poznać serię Eco Sorbet z Bielendy? Jak ją oceniacie? :)
lubię produkty bielendy :)
OdpowiedzUsuńMiałam piankę i miło ją wspominam :)
OdpowiedzUsuńLubię płyny tej marki, więc mam w planach i tą serię. Myślałam właśnie o brzoskwini.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam pianki miceralnej. Będę musiała kiedyś wypróbować
OdpowiedzUsuńPiankę mam i właśnie mi się kończy-uwielbiam! Brzoskwiniową też miałam, teraz poluję na ostatnią z serii-malinową :)
OdpowiedzUsuńWodę bym wypróbowała. Lubię produkty tej marki
OdpowiedzUsuń