Opakowania: Kosmetyki z serii Rice Rehab są zamknięte w estetycznych, różowych opakowaniach. Peeling ma 100 ml, a szampon i odżywka po 200 ml.
Konsystencje:
Peeling ma żelowa, jasną konsystencję. Szampon otrzymujemy w formie
delikatnej, leciutkiej pianki, a sama maska ma jasny kolor i jest
przyjemnie kremowy.
Zapachy: Cała seria pachnie podobnie i... równie pięknie. Aromat jest słodki, ale nieprzesłodzony. W przypadku maski utrzymuje się na włosach jeszcze długo po umyciu! ♥
Ceny/dostępność:
Kosmetyki marki HairBoom można dostać stacjonarnie w Rossmannie, a
niestacjonarnie, np. na stronie marki BodyBoom. :)
Peeling w cenie regularnej kosztuje 19,99 zł, szampon 24,99 zł i tyle
samo maseczka. Szukając konkretnych cen, zauważyłam, że te produkty są
aktualnie w promocji w Rossmannie więc to idealne okazja, żeby je
wypróbować!
Moja opinia: Seria Rice Rehab od HairBoom jest
zamknięta w prostych, a zarazem przyjemnych dla moich oczu
opakowaniach. No co tu dużo mówić, trudno przejść obok nich obojętnie w
Rossmannie. :D
Produkty HairBoom wpadły mi w oko od razu, gdy przeczytałam o nich na
Instagramie marki. Bardzo ucieszyłam się z późniejszej możliwości ich
testowania. ♥ Tak się składa, że właśnie peeling, szampon i maska,
pojechały ze mną na wakacje, stąd też takie... iście letnie foty!
Wspomnę tylko o tym, że peeling był zamknięty w kartoniku. :)
Sama butelka ma 100 ml, jest wygodna i prosta w obsłudze. A wszystko
dzięki specjalnemu aplikatorowi. Mam grube i gęste włosy, a aplikowanie
tego peelingu przedziałek po przedziałku, nie sprawia mi żadnego
problemu. Wspomnę jeszcze o tym, że na opakowaniu oczywiście znajdują
się wszystkie podstawowe informacje, takie jak sposób użycia, skład,
data ważności. Podobnie, jeśli chodzi o samą maskę i szampon. :) Podobny dla całej trójki jest także słodki, a przy tym idealnie wyważony zapach. Ja szybko się w nim zakochałam!
Przejdźmy jednak do opisu tego, jak te produkty koniecznie się sprawdzają. No i zacznę właśnie od ryżowego peelingu, po który sięgam co najmniej raz w tygodniu. Zdarza się też rzadziej... z reguły, gdy zrobię sobie dłuższą przerwę, to po prostu sięgam po peeling ponownie wtedy, gdy widzę, że moja skóra głowy tego potrzebuje. Mamy tutaj do czynienia z peelingiem enzymatycznym, dlatego wystarczy dobrze rozprowadzić go po skórze i później zaczekać kilkanaście minut. Konsystencja jest żelowa, dzięki czemu nie miałam nigdy problemu z rozprowadzeniem peelingu po skórze. Ja zawsze go nakładam, później wykonuję delikatny masaż i po kilkunastu minutach zmywam peeling. Z samym zmywaniem nie miałam nigdy większych problemów. Peeling nie podrażnia skóry głowy, nie doprowadza też do żadnego swędzenia, ani pieczenia. Nawet gdy trzymałam go trochę dłużej, niż zalecał producent. Po umyciu i osuszeniu włosów skóra głowy jest dobrze oczyszczona, a same włosy pięknie odbite od nasady. Kosmetyk jest wydajny, bezproblemowy w użytkowaniu i daje świetne efekty. W składzie znajdziemy między innymi niacynamid, wodę ryżową, kwas bursztynowy, a także ekstrakt z papai.
Teraz czas na ultralekki szampon w piance, który faktycznie jest bardzo lekki i niesamowicie przyjemny. Przyznam szczerze, że z tego względu na początku trochę obawiałam się, czy poradzi sobie z moimi grubymi włosami. Poradził sobie i to doskonale! Zużyłam ten szampon z ogromną przyjemnością. :) Pomimo lekkiej konsystencji, którą fajnie się nakłada i bezproblemowo rozprowadza, szampon doskonale oczyszcza skórę głowy, nie podrażniając jej przy tym. Włosy po wysuszeniu nie są ani wysuszone, ani poplątane. Włosy są gładkie i czyste, nie puszą się nadmiernie. Tutaj w składzie znajdziemy także wspomnianą już wodę ryżową, ale i peptydy ryżowe, argininę. Ultralekka pianka dobrze się pieni i świetnie sprawdza się do klasycznego, dwukrotnego mycia skóry głowy i włosów.
I jak zwykle u mnie bywa, na koniec czas na... wisienkę na torcie. A mowa o ryżowej masce, w której baaaardzo się zakochałam. Na pewno do niej wrócę po nowym roku, gdy trochę zminimalizuję zapasy. ♥ Zacznę od tego, że w składzie tej maski znajduje się fermentowana woda ryżowa, a także ekstrakt z lnu, czy olej z otrąb ryżowych. Kosmetyk może być stosowany aż na 4 sposoby! Jako klasyczna odżywka lub maska, czy jako produkt do emulgowania włosów. HairBoom poleca stosować ten kosmetyk także w pielęgnacji OMO, szczególnie na włosach o średniej i wysokiej porowatości. Ja przetestowałam ją w formie odżywki i maski i spisała się cuuuudownie. Czasem nakładałam ją na kilkanaście sekund, a czasem i do 15 minut. Efekty były fantastyczne. A już, zwłaszcza gdy nałożyłam ją właśnie na dłużej. Efekty były wyczuwalne już podczas spłukiwania jej z włosów, ponieważ pasma szybko stawały się lejące i bardzo przyjemne w dotyku. A po wysuszeniu oczywiście... było jeszcze lepiej. :) Jeżeli szukacie produktu, który ma nawilżyć, odżywić, a przy tym sprawić, aby włosy pięknie błyszczały, to ta maska będzie strzałem w dziesiątkę. Kosmetyk HairBoom pięknie dociąża włosy, dzięki czemu nie puszą się i bez problemu się rozczesują. Powiem Wam szczerze, że dla mnie ten kosmetyk nie ma żadnej wady. Miękkie opakowanie pozwala na zużycie produktu do samego końca, aplikacja nie stanowi żadnych trudności. Konsystencja jest przyjemna, zapach przepiękny, a efekty po użyciu to dla mnie zawsze: WOW. :) Wiele osób na pewno doceni także to, że ta maseczka ma wegańską formułę.
Totalnie zakochałam się w serii Rice Rehab od HairBoom. Jeżeli zdążę, a mam nadzieję, że tak, to jeszcze w tym roku przyjdę do Was z recenzją innych produktów z tej serii. A Wy dajcie koniecznie znać, czy miałyście już okazję używać produktów, o których Wam dziś pisałam? :)
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
znam ich produkty ale nie do włosów może też by się dobrze sprawdziły :)
OdpowiedzUsuńKosmetyki Body Boom bardzo lubię, ale tej serii do włosów nie widziałam wcześniej. Muszę się im bliżej przyjrzeć
OdpowiedzUsuńŚwietny zestaw kosmetyków. Widzę, że szampon wbrew pozorom dobrze myje, a peeling jest bezproblemowy. Odżywka również wpisuje się w moje gusta.
OdpowiedzUsuńMaska ciekawi mnie najbardziej :)
OdpowiedzUsuń