Cześć, dzień dobry!
Mam tyle zapasowych zdjęć do recenzji, że dosłownie — głowa mała. Już nie łudzę się, że napiszę Wam tutaj o produktach, które zużyłam 3 lata temu, ale może uda mi się być na bieżąco. No albo chociaż w poniektórych kategoriach. Chciałabym pisać Wam o produktach, które lądują w denku z danego miesiąca. W styczniu zużyłam odmładzający peeling marki Mash, dlatego dzisiaj zapraszam właśnie na jego recenzję.
Odmładzający peeling Self Love o zapachu borówek leśnych — Mash
Od producenta: Odmładzający peeling o zapachu leśnej borówki delikatnie złuszcza martwy naskórek, pozostawiając skórę oczyszczoną, zregenerowaną i natłuszczoną. Idealny dla fanek oleistych produktów złuszczających.
W naszym złuszczająco – regenerującym peelingu, cukier zanurzyliśmy w aromacie sezonowych borówek leśnych, aby skutecznie złuszczał martwy naskórek, oczyszczał go i wspomagał mobilizację skóry do odnowy komórkowej. Oleje roślinne (słonecznikowy, kokosowy, z ogórecznika, macadamia), to głębokie odżywianie i natłuszczanie. Za nawilżenie, regenerację i wygładzenie odpowiada obecność maseł (shea, moringa i kakaowego). Zapach borówek i nasiona czarnej porzeczki mają z kolei zająć się Twoimi zmysłami – zredukować napięcie, wprowadzając w nastrój beztrosko spędzanego lata na wsi.
Opakowanie: Peeling jest zamknięty w szklanym słoiczku o pojemności 250 g.
Konsystencja: Ma delikatnie zielony kolor, jest pełna zdzierających drobinek.
Zapach: Przepiękny, borówkowy, słodki!
Cena/dostępność: W cenie regularnej ten peeling kosztuje 69 zł, ale można go upolować w promocji. Ja swój egzemplarz dostałam jeszcze (!) na spotkaniu blogerek w Krakowie od marki Mash, ale widziałam, że ich kosmetyki są dostępne też w innych sklepach internetowych.
Moja opinia: Ten peeling jest zamknięty w bardzo eleganckim, szklanym opakowaniu. Oczywiście z tego względu trzeba na niego trochę uważać, ale dla mnie to akurat nie jest żadnym problemem. Na słoiczku znajdziemy wszystkie podstawowe informacje takie jak sposób użycia, skład. Oprócz samego peelingu w zestawie otrzymujemy też specjalną, drewnianą szpatułkę do aplikacji i wymieszania kosmetyku, ale ja z reguły nakładałam ten peeling bezpośrednio na skórę. Konsystencja tego kosmetyku jest taka, jaką najbardziej uwielbiam. To peeling cukrowy i te drobinki są naprawdę wyraźne. Za zdzieranie martwego naskórka odpowiadają również bardzo dobrze widoczne nasiona czarnej porzeczki. Sama konsystencja ma delikatnie zielony kolor, a w składzie tego kosmetyku znajdziemy AŻ 98% składników pochodzenia naturalnego. Jest wspomniany cukier, ale też olej kokosowy, olej macadamia, masło shea, masło kakaowe czy ekstrakt z borówki. Przyjemna konsystencja bardzo dobrze rozprowadza się po ciele, dzięki czemu peeling jest naprawdę wydajny. Trzeba tylko uważać, aby nic nie spadło do wanny lub pod prysznicem, bo duża zawartość olei sprawia, że może do tego dojść!
Nie mogę nie wspomnieć o samym zapachu, który jest naprawdę genialny! Cudownie słodki, a zarazem lekko kwaskowaty. Niesamowicie umila pielęgnację, a do tego utrzymuje się jeszcze przez długi czas po wyjściu z łazienki. Jeżeli lubicie owocowe aromaty, to jestem przekonana, że się Wam spodoba. Co do samego działania to ten peeling delikatnie złuszcza martwy naskórek, ale i rewelacyjnie nawilża. Skóra po użyciu jest gładziutka, bardzo przyjemna w dotyku i naprawdę nawilżona. A dodam, że zaczęłam go stosować w totalnie zimowym okresie. :) Sprawdził się nawet na stopach, które pozostawiał jedwabiście gładkie w dotyku.
Ten peeling jest naprawdę BOSKI i cieszę się, że go w końcu wypróbowałam! Mam w zapasach jeszcze masło do ciała tej marki, no i na pewno niedługo wezmę się za jego używanie. A czy Wy już znacie naszą polską firmę MASH? :)
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Pierwszy raz widzę tę markę na oczy, ale zainteresowałaś mnie nim :)
OdpowiedzUsuń