Cześć, dzień dobry,
jeżeli obserwujecie mnie od dawna, to na pewno wiecie, że KOCHAM wszelkiego rodzaju maseczki do twarzy. Kojarzą mi się one z prawdziwym, domowym spa. I chociaż ostatnio nie sięgam po nie tak często, jak kiedyś... wciąż towarzyszą mi w pielęgnacji. W ostatniej edycji pudełka Pure Beauty With Love zagościły dwie maski na tkaninie od Perfecty. Zaciekawiły mnie na tyle, że zużyłam je naprawdę szybko, a dzisiaj zapraszam Was na recenzję. Zobaczcie, jak się u mnie sprawdziły!
Maska na tkaninie intensywne wygładzenie i rozświetlenie + maska na tkaninie intensywna regeneracja relaks — Perfecta
Od producenta: Maska o bardzo intensywnym działaniu nawilżającym z efektem healthy glow. Dokładne przyleganie materiału do twarzy tworzy na skórze warstwę ochronną, dzięki czemu składniki szybko i równomiernie wnikają oraz efektywnie działają. Rekomendowana do całorocznej pielęgnacji, cery suchej i bardzo suchej niezależnie od wieku.
Maska o bardzo intensywnym działaniu nawilżającym i regenerującym. Dokładne przyleganie materiału do twarzy tworzy na skórze warstwę ochronną, dzięki czemu składniki szybko i równomiernie wnikają oraz efektywnie działają. Rekomendowana do całorocznej pielęgnacji każdego typu cery, niezależnie od wieku, szczególnie do cery suchej i bardzo suchej.
Moja opinia: Ta recenzja będzie w troszkę innej formie, ale na pewno nie zabraknie tutaj żadnych kluczowych informacji. Obie maseczki z Perfecty zdecydowanie przykuwają swoim pięknym wyglądem! Opakowania są kolorowe i wpadają w oko. Zdecydowanie trudno jest przejść obok nich obojętnie. Od razu też dodam, że obie maski są w formie tkaniny, a tym samym są na jedno użycie.
W pierwszej kolejności wypróbowałam maskę smoot&glow, która miała intensywnie wygładzać i rozświetlać. To płachta z owocowymi kwasami AHA i mango. To biała maseczka pozbawiona nadruków, która była świetnie nasączona żelową esencją. Jak widzicie na zdjeciu — dobrze dopasowywała się do twarzy, nie odpadała i nie miałam problemu z tym, aby utrzymać ją na buzi przez czas wskazany przez producenta. Dodam też, że zapach tej owocowej maski baaardzo mi się spodobał — faktycznie odzwierciedlał aromat mango, był taki soczyście owocowy i bardzo przyjemny. Efekty po użyciu? CUDOWNE! Trzymałam tę maskę na buzi przez około 30 minut, po jej ściągnięciu buzia była świetnie nawilżona i wygładzona, a do tego o wiele bardziej promienna. Uważam, że to fantastyczny wybór na jakąś wielką okazję, bo buzia po użyciu od razu prezentuje się lepiej. Jest zenergetyzowana i przyjemnie rozświetlona. Dla mnie cudo. :)
W pierwszej kolejności wypróbowałam maskę smoot&glow, która miała intensywnie wygładzać i rozświetlać. To płachta z owocowymi kwasami AHA i mango. To biała maseczka pozbawiona nadruków, która była świetnie nasączona żelową esencją. Jak widzicie na zdjeciu — dobrze dopasowywała się do twarzy, nie odpadała i nie miałam problemu z tym, aby utrzymać ją na buzi przez czas wskazany przez producenta. Dodam też, że zapach tej owocowej maski baaardzo mi się spodobał — faktycznie odzwierciedlał aromat mango, był taki soczyście owocowy i bardzo przyjemny. Efekty po użyciu? CUDOWNE! Trzymałam tę maskę na buzi przez około 30 minut, po jej ściągnięciu buzia była świetnie nawilżona i wygładzona, a do tego o wiele bardziej promienna. Uważam, że to fantastyczny wybór na jakąś wielką okazję, bo buzia po użyciu od razu prezentuje się lepiej. Jest zenergetyzowana i przyjemnie rozświetlona. Dla mnie cudo. :)
Druga z maseczek ma intensywnie regenerować i przynosić relaks. Byłam jej w sumie równie ciekawa i umiliła mi jedną z wieczornych pielęgnacji! Ta płachta była kolorowa i miała fajny nadruk, no i znowu — dobrze widać to na zdjęciu. :D Ta tkanina również bardzo dobrze dopasowywała się do twarzy i była świetnie nawilżona esencją. Dodam też w tym miejscu, że naprawdę sporo zostało jej jeszcze w opakowaniu, dlatego po aplikacji samej płachty i jej ściągnięciu, wklepałam jeszcze całą resztę produktu, który pozostał w środku. Ta maska pachnie równie przyjemnie, ale aromat jest bardziej kwiatowy i roślinny. Pewnie ze względu na obecność oleju z konopi. :) Tę płachtę trzymałam na buzi przez około 15-20 minut, a po użyciu twarz była odświeżona i przyjemnie nawilżona. Użyłam jej w wieczornej pielęgnacji zamiast kremu i moja buzia była dostatecznie odżywiona i przyjemna w dotyku.
Którą z tych masek polubiłam bardziej? Za efekt WOW chyba tę Crazy Mango, ale uważam, że obie są warte wypróbowania. Po prostu Crazy Mango zostawiłabym na wielkie wyjście, a Jamaicę na przyjemny relaks wieczorem. Maseczki są dobrze przycięte, doskonale dopasowują się do twarzy i faktycznie działają. Dla mnie super! Można je kupić online, kosztują około 12-14 zł w cenach regularnych, ale nie widziałam ich w sprzedaży stacjonarnej. Cieszę się, że zagościły w edycji Pure Beauty, bo dzięki temu mogłam je wypróbować. ♥
A czy Wy już je znacie?
---------------------------------------------------------------------------
Obserwuj mój:
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Ruda
Uwielbiam maski w płachcie ale tych jeszcze nie miałam.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię maseczki tej marki :D
OdpowiedzUsuńŚwietne były, zwłaszcza mango!! :)
OdpowiedzUsuńJa pokochałam maski w płachcie :)
OdpowiedzUsuńMaseczka z mango ;*
OdpowiedzUsuń